Anita Sobczak, „Fakt”: Wybory zastały pana na półrocznym pobycie na Uniwersytecie w Yale. Dzwonią politycy i dziennikarze w związku z sukcesem Janusza Palikota i klęską Grzegorza Napieralskiego?
Sławomir Sierakowski: Owszem. O czwartej rano obudził mnie Janusz Palikot… Wybory stworzyły interesującą sytuację, nawet jeśli wciąż nie wiemy, czym będzie Ruch Palikota i na jakie przywództwo zdobędzie się SLD. Wreszcie tych ośrodków jest kilka (a nie wykluczałbym także lewego skrzydła Platformy) i nawet jeśli nie są dobrze zdefiniowane, to widoczna licytacja na lewicowość mnie cieszy. Wybory wprawdzie wygrała prawica, ale chyba wszyscy odczuwają rosnącą popularność idei lewicowych, co nie pozostanie bez wpływu na rząd i powinno przesunąć go o kolejny krok w lewo. Gdyby jeszcze udało się wypromować nie tylko liberalizację światopoglądową, ale również idee lewicy ekonomicznej, to Polska ma szanse przestać być konserwatywnym ewenementem w Europie. Najbardziej pozytywna zmiana polega na tym, że możemy przestać się ciągle straszyć Kaczyńskim i zająć tym, żeby było lepiej, a nie głównie bronić przed gorzej. Kaczyński doskonale teraz sprawdzi się w roli gwaranta, że radykalna prawica będzie trzymana w kupie z daleka od władzy, weźmy się więc za mobilizację pozostałych, żeby unowocześnili państwo tam wszędzie, gdzie obowiązywał fałszywy kompromis.
Po sukcesie Palikota mocno eksponowane będą obyczajowe kwestie. A co z socjalną lewicą?
Tym bardziej, że idzie kolejna fala kryzysu i w kolejnych krajach protesty społeczne wymuszają przemyślenie polityki gospodarczej. Nawet w USA, gdzie Wall Street jest okupowana. A właśnie na ulice wyszli Francuzi. Nie powinniśmy zlekceważyć tego w Polsce. Debata prawicy z lewicą o gospodarce nie może wyglądać u nas jak ta między Rostowskim i Napieralskim. Cały świat próbuje dziś uruchomić wyobraźnię, żeby przywrócić demokratyczną kontrolę nad globalnym rynkiem. „Krytyka” zdobyła za granicą odpowiednie środki i od stycznia rozpoczniemy tworzenie kolejnej instytucji, którą roboczo nazwaliśmy Instytutem Myśli Krytycznej z nadzieją, że nie tylko w kulturze, ale także w gospodarce będzie można w Polsce poważnie potraktować nowe pomysły gospodarcze.
Która formacja lewicowa będzie ważniejsza? Palikot czy SLD?
Lewica w partyjnej polityce przewija się dziś w trzech miejscach, choć w żadnym w jakiejś spójnej i dojrzałej formie. To nie tylko dwa ugrupowania parlamentarne, które odwołują się do lewicowości, ale także trochę ludzi i idei w Platformie. Czwarty ośrodek może powstać na ulicy w reakcji na kryzys i postpolitykę. Jak najszybciej powinny zniknąć pomysły podatków liniowych i „państwa jako korporacji” u Palikota i Millera. To takie same konserwatywne złogi jak klerykalizm czy zakaz aborcji. Byłoby naprawdę dziwne, gdyby Donald Tusk okazał się bardziej lewicowy społecznie od dwóch partii aspirujących do reprezentowania lewicy w parlamencie. (…)
Jak Pan sądzi, jakie są przyczyny sukcesu Ruchu Palikota? I czy słusznie niektórzy obawiają się jego ludzi?
Palikot osiągnął sukces, ale niech wyciągnie też wnioski z klęski poprzedniego „czarnego konia wyborów”, czyli Grzegorza Napieralskiego. Choć piętnaście lat krócej żyję od Palikota, to ja takich mesjaszy lewicy już kilku widziałem. Napieralski właśnie odszedł w niesławie, a rok temu prawie wszyscy wieszczyli mu wielką przyszłość. Tymczasem jego 14% to była reakcja na politykę prawicy i głos protestu młodzieży, za każdym razem popierającej kogoś innego. W każdym razie droga do budowy formacji, która byłaby lewicowa i nowoczesna, z szansami na zdobycie i pożyteczne wykorzystanie władzy naprawdę jest długa i wymaga żelaznej konsekwencji.
Palikot pokazał jednak, że scena polityczna nie jest tak zabetonowana jak większość z nas sądziła. To chyba optymistyczne?
Ludzie pokazali, że przestają tolerować konsekwencje takich patologicznych zjawisk jak wszechobecność Kościoła, wodzowskie partie, powszechny konformizm polityków, oportunistyczne transfery, sztucznie podgrzewane pseudoknflikty bez związku z polskimi problemami jak ten o katastrofę Smoleńską, nieobecność w partiach wizji nadrabiania obecnością w telewizji. Palikotowi udało się wypłynąć na krytycznych nastrojach, choć popularność zdobył właściwie uczestnicząc wcześniej we wszystkich tych zjawiskach, a niektóre nawet symbolizując. Czy można powiedzieć, że mamy do czynienia z odbetonowaniem albo nowością na scenie politycznej? Palikot wraca tam, skąd przyszedł. Ze skutecznie dobraną reakcją na protest społeczny i dobrze przygotowanym produktem marketingowym. Ale też ze sporą grupą nowych ludzi, których co najmniej część powinna odegrąć bardzo pożyteczną rolę w polskiej demokracji. Wanda Nowicka jako wicemarszałek sejmu to miód na moje serce. (…)
Czy „Krytyka Polityczna” będzie współpracować z SLD albo Palikotem?
Nasza sytuacja jest dziś nieporówanie łatwiejsza od kiedy w parlamentarnej polityce doszło do twórczego rozproszenia po lewej stronie, niż gdybyśmy mieli współpracować z SLD Napieralskiego i brać odpowiedzialność za jego pomysły, styl i ludzi. Wszystko zależy od tego, czym okaże się Ruch Palikota i nowe przywództwo SLD i jak wyglądał będzie nowy rząd i jego działania. Najważniejszym obszarem działalności „Krytyki” jest metapolityka. Tu lewica nie musi się martwić o swoją pozycję. A kto i jak poradzi sobie w parlamencie, czas pokaże. (…)
Całość rozmowy w dzienniku „Fakt” z 13 października 2011 i na stronie fakt.pl.
Inne tematy w dziale Polityka