…w jednej celi. On za podżeganie do obalenia ustroju, ja za to samo. Było to prawie 30 lat temu w Kielcach, w areszcie na Piaskach.
Wczoraj, w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, zupełnie przypadkowo posadzono nas znów obok siebie na konferencji organizowanej przez Ośrodek Kultury Francuskiej UW i Res Publica. Rozmawiamy właśnie o idei republikańskiej we Francji, w Polsce i Stanach Zjednoczonych. Na sali 200 osób, a wśród zaproszonych gości wybitni znawcy problematyki.
Rzecz organizuje ambasador Francji w Polsce, bo od roku chodził mu po głowie taki pomysł, że republikańskie idee w tych trzech krajach dojrzewały mniej więcej w tym samym czasie. W Polsce była to myśl konserwatywno – republikańska z królem i bracią szlachtą, bo w owym czasie myślenie o kraju jako rzeczy dla wszystkich obywateli wspólnej oznaczało rewolucję. We Francji rzecz doprowadzono do końca ale wiadomo jakim kosztem, ile głów musiało spaść do kosza na placu, który dopiero po latach nazwano Placem Zgody. Amerykanie też do końca nie byli przekonani do republiki. To chyba ambasador USA (a może ktoś inny? – nie pamiętam) w Polsce mówił na konferencji o tym, że gdy Kościuszko przyjechał do Ameryki, aby brać udział w wojnie o niepodległość, oddano mu do pomocy Murzyna. Naczelnik stanowczo odmówił usług tego pana, w Ameryce długo nie zabawił i szukał swojego spełnienia we Francji. Ale i tu dyktatorskie zapędy Napoleona też nie za bardzo mu się podobały.
- Wy Polacy jesteście trochę anarchistami - podsumowuje w pewnej chwili ten wątek dyskusji pani profesor Chantal DELSOL z francuskiej Akademii Nauk Moralnych i Politycznych.
Choć dla niej przecież republika, to właśnie przede wszystkim wartości moralne. Przykładem republikanizmu jest Republika Rzymska, a ideałem jedność całego narodu. Wszystko dla niej musi oczywiście podlane być socjalistycznym sosem, bo wszyscy Francuzi to utopiści. Oczywiści oni zdają sobie z tego sprawę. Przyznają nawet, że przy tak jak dziś zindywidualizowanym świecie myśl o jedności jest szaleństwem. Ale mit socjalizmu trwa we Francji tak długo jak republika. Nad Sekwaną mówi się nawet o czerwonym republikanizmie. Mówi się także o kryzysie, a nawet zaniku tej idei, niedostępnej dla milionów emigrantów znajdujących schronienie w tym kraju.
-Problemów mniejszości nie rozwiąże się we Francji za pomocą pieniędzy zrzucanych z helikoptera na przedmieściach objętych rewoltą młodych, ani okrągłymi słówkami wypowiadanymi z Pałacu Elizejskiego – mówiła pani DELSOL.
O kryzysie res public mówił także profesor Richard WOLIN z City University ofNew York.Etos republikański trwał tam bardzo długo. Ameryka jest w swoim republikanizmie konsekwentna od początku i po dziś dzień. W przeciwieństwie do Francji, która sama tytułuje się dziś bodaj V republiką. Natomiast apogeum amerykańskiego republikanizmu nastąpiło w latach 60-ych ubiegłego wieku, gdy miliony protestowały przeciwko wojnie w Wietnamie. Profesor nazwał te wystąpienia demokracją uczestniczącą. Dziś wydaje się, że USA jest krajem wolnym od politycznej ekstremy. W każdym bądź razie bardziej wolnym, niż Europa.
Niezwykle ciekawy był głos profesora Andrzeja WAŚKIEWICZA z Instytutu Socjologii UW. Zgodził się on z jednym z przedmówców, że polskie tradycje republikańskie są anarchiczne, i że Konstytucja 3 Maja sankcjonowała demokrację szlachecką. Ale profesor nazwał to realizmem politycznym twórców, którzy wiedzieli, że to nie był jeszcze czas republiki. Bo klasyczny republikanizm wymaga pełnej umowy społecznej i ducha, który ożywia społeczeństwo. Republika jest zasadą budowania ładu społecznego. Bo jeśli obywatele nie ograniczą władzy, to ona się będzie rozrastać. Wiemy o tym w Polsce, wiadomo o tym we Francji i Stanach Zjednoczonych. Dlatego z tych krajów powinien iść nieustannie głos i docierać wszędzie tam, gdzie społeczeństwa chcą uważać swoje państwa za rzecz wspólną.
Siedzieliśmy wspólnie – były prezes Trybunału Konstytucyjnego i ja. I myśleliśmy, że to siedzenie dziś i to sprzed 30-u laty było chyba pożyteczne.
Za mniej pożyteczne, a może nawet niedopuszczalne uważać natomiast należy, że na tak znakomity pomysł konferencji wpadają cudzoziemcy mieszkający w Polsce, a nie rodzimi politycy, czy urzędnicy. Ośrodek Kultury Francuskiej UW zaprezentowało w ciągu ostatnich kilku miesięcy w Warszawie prawdziwą feerię konferencji, które z zazdrością powinny być obserwowane przez polskie instytuty i ministerstwa.
Może republikańskie wino w ambasadzie Francji, na które przybyli niektórzy parlamentarzyści i politycy, których na konferencji w BUW nie widziałem, zapłodni oporne umysły do głębszej refleksji. I pobudzi do inicjatywy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości