Marek Darmas Marek Darmas
616
BLOG

NIE POLITYKA – DROGI, GŁUPCZE

Marek Darmas Marek Darmas Gospodarka Obserwuj notkę 7

 

 
Polskie drogi jakie są, każdy widzi. Spróbuj wyjechać z centrum stolicy naszego kraju w środku Europy w jakimkolwiek kierunku. Wyjazd spod domu, i po kilkunastu minutach godzinny korek. Ale za to już po pokonaniu kilkunastu kilometrów, możesz kierowco rozwinąć skrzydła czy to jedziesz w kierunku Białegostoku, czy Krakowa. Słusznie mówił przed kampanią samorządową z bilbordów premier Donald: dość polityki, budujemy drogi.
 
Tej budowy starczyło do Radomia, jeśli wybrałeś się w kierunku Krakowa lub do Wyszkowa, jeśli diabli chcą cię ponieść do Białegostoku.
 
Później, drogi kierowco, kończy się Europa Donalda i wpadasz w czarną dziurę epoki Gierka. To, co zyskałeś więc na drodze dzięki europejskim dotacjom w drodze do Radomia i Wyszkowa, tracisz teraz na wąskich gardłach inwestycji wstrzymanych. I Bóg wie, kiedy Polska dokona tego cywilizacyjnego skoku, aby stworzyć choć jeden odcinek 500 kilometrów drogi ekspresowej.
 
Przed dwoma tysiącami lat rzymski okupant po wkroczeniu do podbitego kraju budował sieć dróg. Były to solidne konstrukcje, które w wielu przypadkach przetrwały do naszych czasów. W Polsce Tuska własnymi siłami nie da się powtórzyć rzymskich wyczynów sprzed XX wieków. A będzie jeszcze trudniej, bo europejskie dotacje nie są wieczne, ich koniec, albo znaczne ograniczenie nastąpi w 2013 roku. Braknie wtedy pretekstu, aby europejskim kosztem przygotowywać drogi na EURO 2012, a o zielonej wyspie zapomni nawet minister Jack Vincent.
 
W długi majowy week-end zajrzałem z ciekawości do raportu NIK z wyników kontroli wykonywania funkcji zarządcy dróg przez organy samorządu terytorialnego. To do nich mówił premier Donek przed wyborami samorządowymi: nie róbcie polityki, budujcie drogi. Jak budowali? Niech odpowie sobie każdy z Was, Drodzy Czytelnicy, albo raport NIK.
 
Drogi samorządowe, a więc wojewódzkie, powiatowe i gminne, stanowią w Polsce ponad 93 procent całej sieci drogowej kraju. Innymi słowy, 251.097 kilometrów dróg powinni zarządzać wojewodowie, starostowie powiatów i wójtowie gmin. Czy zarządzają? Gówno prawda jak mówił znany krakowski kapłan i filozof.
 
Samorządy nie są ani od polityki, ani od dróg. Dlatego wojewodowie przekazują kompetencje w zakresie zarządzania drogami dyrektorom wojewódzkich zarządów dróg. Prezydenci miast na prawach powiatów tworzą dyrekcje zarządów dróg. Powiaty tworzą powiatowe zarządy dróg. Zdaje się, że tylko biedne gminy mniej szastają gotówką, bo w obu skontrolowanych jednostkach szczebla podstawowego nie utworzono zarządów dróg gminnych.
 
Czy macie Państwo pojęcie jakie to marnotrawstwo? Budowa dróg to priorytet priorytetów samorządu terytorialnego. A te cwaniaczki zamiast dróg budują drogową administrację: 16 dyrekcji wojewódzkich z siedzibami z zastępcami, sekretarkami, specjalistami, telefonami, samochodami. Dalej idzie 314 powiatów, 335 miast powiatowych i znowu dyrektor, zastępca, sekretarka, telefon, samochód, bo każdy musi czymś jeździć, mniejsza więc o to, że nie ma po czym. W skromnym Inowrocławiu (80.000 mieszkańców) działa 4 zarządców dróg, a prezydent miasta zarządza tylko drogami gminnymi. A wszystko to pod auspicjami tuskowego, przepraszam, Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych opracowanego przez rząd na lata 2008 – 2011. (Panie Premierze Donaldzie Tusku, to naprawdę nie były już czasy tych niekompetentnych ludzi z PiS).
 
Myli się ten, kto sądzi, że samorządy powołują dyrekcje i na tym koniec biurokracji. To byłoby zbyt proste. Bo jak zapewnić polskim kierowcom zimowe utrzymaniem dróg? W tym właśnie celu zarządy wojewódzkie, powiatowe i gminne zlecają podmiotom zewnętrznym zimowe utrzymanie. Na 25 skontrolowanych przez NIK zarządów aż 23 zleciły to zadanie jednostkom zewnętrznym. Jedynie dwa zarządy same zadbały o zimowe utrzymanie dróg. Żeby aura nigdy więcej nie zaskoczyła kierowców, w czasie akcji zima w Powiatowym Zarządzie Dróg w Piasecznie piaskarki pobierały 20 ton materiałów do posypywania dróg, choć w trakcie kontroli stwierdzono, że wyłoniona w przetargu firma zewnętrzna dysponowała tylko 10 – tonowymi samochodami. Co się więc działo z 10 tonami materiału rzekomo zabieranego przez piaskarkę? Nie wiadomo. Ślady zaprószył śnieg…
 
NIK stwierdza enigmatycznie, że jednostki samorządowe nierzetelnie sprawują nadzór inwestorski nad jakością zlecanych robót drogowych. W przełożeniu na język kierowców oznacza to koleiny, nierówności, pęknięcia, a nawet zapadnięcia fragmentów dopiero co wykonanej jezdni. Tak dzieje się na połowie nowo oddawanych dróg (na 48,3 procent odcinków dróg po wykonanych robotach – precyzuje raport NIK).
 
Na degradację polskich dróg wpływa brak kontroli przejazdu samochodów przeciążonych. Straszą polskich kierowców nie tylko radary, policjanci, celnicy, ale także luksusowe auta mundurowych inspektorów Transportu Drogowego. Czego wypatrują oni za pomocą lornetek? Kto widział u nas popularne na Zachodzie urządzenia do błyskawicznego określania wagi samochodu?
 
W podsumowaniu kontroli, które – odnosi się takie wrażenie – chciałoby i Tuskowi i samorządom nieba przychylić – podkreśla się, że nakłady ogółem na drogi w gestii samorządów lokalnych zwiększyły się w ciągu 6 lat trzykrotnie do zawrotnej sumy 13.767,6 miliona złotych. Gdy jednak weźmie się pod uwagę fatalną jakość inwestycji drogowych i nonsensowne koszty struktury, to mimo haseł Donalda o budowaniu, a nie politykowaniu, jesteśmy dziś na poziomie inwestycji z roku 2003.
 
Trochę dalej niż za Gierka, trochę bliżej niż starożytni Rzymianie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Gospodarka