Przez dwa lata po tym, gdy airbus 330 z Rio de Janeiro do Paryża przesłał automatyczny sygnał o awarii systemu elektrycznego, wszelki ślad po tym samolocie zaginął. Wyławiano wprawdzie od czasu do czasu fragmenty aparatu, ostatnio pojawiły się nawet makabryczne wiadomości o znalezieniu na dnie oceanu pasażerów przepisowo przypiętych do fotela, ale mimo słyszalnych zaraz po katastrofie sygnałów dźwiękowych, przez wiele miesięcy nie udało się odnaleźć czarnych skrzynek samolotu.
I wreszcie przed kilku dniami świat obiegła sensacyjna wiadomość: udało się odnaleźć rejestratory lotu.
Dziś, 16 maja 2011, była to jedna z pierwszych wiadomości francuskiego dziennika telewizyjnego: po 23 miesiącach przebywania w wodzie udało się odczytać 1300 parametrów z ostatnich 25 godzin lotu airbusa.
Katastrofa miała miejsce 1 czerwca 2009 roku nad Atlantykiem. Jeszcze tego samego dnia Francja wysłała w rejon katastrofy flotę samolotów. Prezydent republiki poprosił o pomoc Pentagon, który natychmiast udostępnił Francuzom system satelitarnego śledzenia sygnałów wysyłanych przez czarne skrzynki zatopionego samolotu. Brazylia wysłała na poszukiwanie flotyllę statków, samolotów i helikopterów.
Na pokładzie samolotu, który odbywał lot numer AF447 znajdowało się 228 osób w tym między innymi brazylijski pretendent do objęcia tronu, przedstawiciel grupy ThyssenKrupp i prezes grupy Michelin w Rio.
Inne tematy w dziale Rozmaitości