Płacimy za psie gówno w parku, bo gdzie do cholery mają załatwiać swoje potrzeby nasze biedne czworonogi? Nie liczy się jednak tylko gówno. Właściciel psa dostaje grzywnę także za brak kagańca. No i za brak torebki w która powinien zapakować psie gówno.
A ja pytam, kto zapłaci za zniszczony garnitur, gdy osra mnie miejski gawron, albo za leczenie, gdy ukąsi mnie wściekła wiewiórka w państwowej domenie królewskich Łazienek? A co z kleszczami, które powodują zagrażające życiu choroby?
Kto je powinien tępić? Tusk? Gronkiewicz - Waltz? Starosta? Wójt? Sołtys?
Płacimy za źle zaparkowany na ulicy samochód, bo gdzie do diabła zatrzymać auto, skoro brak publicznych parkingów.
Kto je powinien zbudować? Tusk, Gronkiewicz - Waltz?...
Gdy wyjedziemy z zatłoczonego miasta i znajdziemy 10 kilometrów pustej szosy (rzadkość w naszym kraju, ale jednak...), rozpędzamy samochód do niebotycznej, europejskiej prędkości 100 kilometrów na godzinę, to wpadamy na rzędy stacjonarnych radarów, lotne brygady przebierańców robiących filmiki zza pleców lub stałe posterunki policjantów w krzakach.
A miało być inaczej. Polska pod rządami Tuska, miała być innym krajem. Mieliśmy zapomnieć o kraju represji z czasów Kaczyńskiego i Zbiory. Wtedy wywlekano ze szpitali uczciwych lekarzy, i szlachetnych członków mafii węglowych z domów. Zakładano podsłuchy uczciwym posłom, którzy w obecności podstawionych agentów Kaczorów i Ziobry ostrzyli sobie zęby na ustawę o prywatyzacji szpitali...
Kraj Tuska jest państwem represji średniaków. Stać cię na psa?.. Ból jak za psa. Stać cię na samochód? Więc kto ma bulić jak nie milionerzy?
Tusk dba tylko o swoich. Słyszał ktoś, żeby Tusk pojechał Grabarczykowi po premii z powodu kolejowego, albo autostradowego burdelu? Albo, żeby obyczajem prywatnych firm obniżył Gradowi uposażenie za to pajacowanie z inwestorem z Kataru, który miał uratować polskie stocznie?...
Rząd Tuska wyposaża za to coraz to nowe oddziały kontrolerów, strażników i policjantów w coraz to nowe uprawnienia do kontroli, sprawdzania, ścigania, używania broni... Nadaje się temu represyjnemu draństwu pozory walki o bezpieczne państwo.
Ale to bzdury.
Pisałem niedawno w oparciu o rzetelny raport NIK, że w latach 2000 – 2009 w 504.598 wypadkach drogowych śmierć poniosło 55.286 osób. Rannych zostało 637.572 osób. Stwierdzałem, że ta hekatomba porównywalna jest tylko z najbardziej krwawymi konfliktami zbrojnymi XX wieku. Zadawałem pytanie o przyczyny wypadków drogowych i nie godziłem się z tym, że to stan nietrzeźwy kierowców, niedostosowanie szybkości do zmiennych warunków jazdy oraz niezachowanie przez kierującego pojazdem należytej ostrożności. Tak twierdzili propagandyści Gierka.
I nic się też nie zmieniło w propagandzie Tuska.
Tymczasem raport NIK stwierdza – znów zacytuję to co napisałem kiedyś - że główną przyczyną wypadków na polskich drogach jest fatalny stan techniczny infrastruktury drogowej. W Polsce brak przede wszystkim systemowych rozwiązań budowy autostrad i dróg ekspresowych. Te nowoczesne rozwiązania drogowe stanowią zaledwie 0,5 (pół procent!) systemu drogowego kraju. A gdyby nie międzynarodową pomoc, to i te pół procent byłoby niemożliwe do osiągnięcia. Według standardów Unii na inwestycje drogowe należy przeznaczać od 1 do 1,5 PBK. Rząd Tuska daje szczodrą ręką 0,4 PKB i myśli, że jakoś to będzie. A jeśli jego minister finansów Vincent Rostowski myśli, że tu zaoszczędzi, aby gdzie indziej wydać, to też się myli. Z wyliczeń NIK wynika, że szacunkowe straty z tytułu wypadków drogowych wyniosły w 2009 roku...30.000.000.000 (trzydzieści miliardów) złotych. Stanowi to 2,5 procent wytworzonego w Polsce PKB! Oszczędności Tuska na infrastrukturę drogową zemszczą się już za dwa lata. Jeśli bowiem Polska nie zredukuje do 2013 roku liczby śmiertelnych ofiar wypadków drogowych, Unia zredukuje i tak już zredukowany budżet na budowę autostrad i dróg ekspresowych. Unia ocenia, że pod względem gęstości, struktury i parametrów technicznych, polskie drogi należą do najgorszych w Europie.
Ten raport NIK jest analizą wyjątkową. Wykracza ona poza rządowe banały o alkoholu i braku ostrożności kierowców jako głównych przyczynach wypadków. Przyczyn szuka się wśród kierowców, aby zapomnieć o powinnościach władzy względem obywateli. Niestety, w Polsce brakuje organizacji społecznych, które byłyby w stanie skutecznie walczyć z wszechobecnym dyktatem i reppresją państwa.
Tymczasem na przykład we Francji, istnieje stowarzyszenie pod nazwą „40 milionów kierowców”. I wydało ono walkę państwowej represji na drogach. Zdaniem tej organizacji, polowanie na kierowców, którzy przekraczają szybkość nie jest żadnym argumentem w walce o zmniejszenie ilości ofiar śmiertelnych na drogach. W styczniu br. stowarzyszenie utworzyło własny instytut studiów nad przyczynami wypadków drogowych. Stwierdzono bowiem, że w oczach Międzyministerialnego Obserwatorium Bezpieczeństwa Drogowego (piękna nazwa, Tusk powinien adoptować ją natychmiast w Polsce za zgodą swojego przyjaciela Nicolas Sarcozy) podległemu administracji rządowej, każdy kierowca, to potencjalny pirat drogowy.
W niezależnych badaniach przeprowadzonych przez stowarzyszenie, jedną z głównych przyczyn wypadków okazują się być warunki klimatyczne. Zwiększona liczba śmiertelnych ofiar na drogach latem wynika po prostu z większej ilości samochodów poruszających się po kraju. Faktu tego nie kontestuje nawet państwowe, międzyministerialne obserwatorium. Radary oraz inne pułapki na drogach Francji nie są w stanie zapobiec wypadkom, w których przyczyną jest mróz i śnieg zimą lub oślepiające słońce latem.
Badając jedynie doniesienia prasowe od stycznia do kwietnia 2011, społeczny instytut studiów nad przyczynami wypadków drogowych stwierdził, że aż 90 procent wypadków w których śmierć ponieśli piesi zdarzyło się w nocy i to poza skupiskami miejskimi. Tylko jeden wypadek śmiertelny zdarzył się w tym czasie w mieście na światłach.
- Czy fakt ten uzasadnia konieczność instalacji radarów do pomiaru prędkości na przejściach dla pieszych – pyta drwiąco prezes stowarzyszenia „40 milionów kierowców”.
Inny przykład. 20 procent użytkowników drogi traci kontrolę nad kierownicą na linii prostej, poza autostradą, z powodu zaśnięcia. Z tego powodu na drogach Francji ginie każdego roku 750 osób.
Jak stwierdzają niezależni eksperci stowarzyszenia, 900 wypadków śmiertelnych na drogach zdarza się we Francji każdego roku z powodu utraty panowania nad kierownicą na zakrętach. Tymczasem niebezpieczne zakręty nie są w ogóle sygnalizowane kierowcom.
Czy tych kilka przykładów nie skłania do refleksji nad przyczynami wypadków w Polsce?
Nie jestem tak naiwny, aby sądzić, że i u nas powstanie niebawem społeczeństwo obywatelskie, które wzorem Francji zorganizuje się tak, aby skutecznie walczyć z krajem represji. Wydaje się nawet, (choć to osobny temat) że są powody naszej niechęci do samoorganizacji. Wymagałbym jednak, aby zamiast sztabów straży miejskich, inspekcji drogowych, policji, radarów, pułapek, Tusk poczytał zagraniczną prasę, aby do działań swojego rządu znaleźć bardziej sensowna inspirację. Ale mam wrażenie, że obce kraje premier RP zna tylko z wyżyn boliwijskiego Maczu Pikczu, opowieści ministra Grada o inwestorach, którzy budują statki w Katarze i z zapewnień Grabarczyka, że Chińczyki budują autostrady.
Inne tematy w dziale Rozmaitości