Widziałem go wczoraj przez moment, oczywiście chyba w jakiejś tv: ostrzyżony na zapałkę, dżinsowy spin-doktor, euro- deputowany PiS za jakieś 60.000 złotych.
Ciekawe czy stacje post-komunistycznych właścicieli tv dorzucają takim jak on jeszcze po 30 srebrników, aby próbować wdeptać w błoto brata Lecha Kaczyńskiego.
Gość tv zgadzał się oczywiście, że sędzia ma prawo zarządzić badanie psychiatryczne podsądnego.
„Kozak” (tylko dlatego z dużej litery, że po kropce i od akapitu) twierdzi, że w dniach żałoby był blisko Jarosława i w jego zachowaniu jego europejska deputacja nie dostrzegła choroby psychicznej, tylko zimną, polityczną kalkulację. Dlatego ostrzyżony na Kozaka (tylko dlatego z dużej litery, że to nazwa własna) deputowany widzi w zachowaniach Jarosława Kaczyńskiego cynizm, a w jego wywiadach udzielanych po śmierci brata, spin – doktor dostrzega kłamstwa.
Nie wiem, czy „kozak” miał nieszczęście stracić kogoś bliskiego, i czy był przy nim wówczas ktoś, kto oceniał jego, „kozaka”, polityczne zachowania. Gdyby tak było, to takiego politycznego przyjaciela „K” mógłbym ocenić tylko jednym słowem; skurwysyn.
- Byłem z nim dość często i dość blisko, i miałem świadomość, że absolutnie wiedział, co robi. Problemem Jarosława Kaczyńskiego nie jest to, że jest rzekomo niepoczytalny, ale że po prostu kłamie – mówił wczoraj w jakieś tv „kozak”.
I ja się z panem przez małe „p” zgadzam.
Zgadzam się i twierdzę, że Jarosław Kaczyński kłamał, gdy jako prezes PiS rekomendował pana kandydaturę w wyborach do parlamentu europejskiego. Pan jest winien Kaczyńskiemu polityczną lojalność i nie ma pan prawa bez jego i mojej zgody kupczyć dziś głosami, które zawdzięcza pan Kaczyńskiemu oraz Prawu i Sprawiedliwości. A jeśli pan kupczy, to jesteś pan tym, którego wyżej już nazwałem „s”.
Pan kupczy, panie „K”, z powodów, których nie znam. Żądam, żeby pan wyjawił te powody, panie „K”.
I ja się zgadzam, panie deputowany za moje pieniądze, że sąd na sali sądowej jest jak bóg władny zarządzić, co zechce. Ale Kaczyński jest oskarżony przez Kaczmarka o to, że ten ostatni został nazwany „uśpionym agentem”. Ja Kaczmarka nie znam, ale wiem, że obudził się akurat w czasie, gdy „wiecie, była taka trzeba”.
A gdy chodzi o boską władzę polskiego sądownictwa, to pan deputowany zgadzał się kiedyś z prezesem, że w polskim wymiarze sprawiedliwości rządzi korporacjonizm, który pozostawia tę władzę bez żadnej, nawet boskiej kontroli.
A sam Bóg inaczej jednak sądził tego, który wisiał po prawej, a inaczej tego, który po lewej jego syna. Ten po prawej współczuł umęczonemu niewinnie. Dlatego jeszcze tego samego dnia znalazł się w raju.
A ten, który kpił z cierpienia został pominięty milczeniem.
Więc co się z panem stanie, „kozaku”, gdy za jakiś czas przestanie pan być bezkarnym euro – deputowanym ?
Raj ?
PO ?
Zapomnienie ?...
... ?
Inne tematy w dziale Rozmaitości