Ulubiony poeta mojej młodości twierdził, że kiedy umierał nędzarz, jego rodzina kupowała za ostatni grosz buty z łyka, tak zwane trupięgi. Chodziło o to, aby człowiek szedł w swoją ostatnią drogą przyodziany godnie.
Buty to rekwizyt niezwykle istotny w polskiej literaturze. Wystarczy Stanisław Wyspiański, który nie wyobrażał sobie aby boso tańcować na weselu. Wystarczy Stanisław Grzesiuk który przekornie twierdził, że warszawski cwaniak owszem, mógł nie mieć butów, ale miał za to ostrogi.
Piszę o tym, bo umarł człowiek.
I nich spoczywa on w pokoju.
Umarł człowiek obcy partiom politycznym, umarł człowiek, który nie miał związków krwi z żadnym członkiem drugiej siły politycznej w Polsce, aktualnie w opozycji.
Tymczasem dzisiejsza „Rzeczpospolita” na drugiej stronie, na jednej czwartej szpalty ogłasza żałobę narodową:
PRZEWODNICZĄCEMU KLUBU PARLAMENTARNEGO
...WYRAZY GŁĘBOKIEGO WSPÓŁCZUCIA Z POWODU...TEŚCIA...
SKŁADA WICEMARSZAŁEK SEJMU RP...
...
Te polityczne zakały nie potrafią już być zwyczajnymi „ Kowalskimi”, którzy łączą się w bólu z „Kwiatkowskimi” z powodu śmierci teściów. Te polityczne miernoty muszą podkreślać swoją polityczną „ważność”, ich w ich mniemaniu "godność"...
Ciśnie się na usta wyraz „chucpa”, słowo tak modne w ustach polityków. No bo jak to inaczej nazwać, niż bezczelność i arogancja.
Ciśnie się na usta pytanie, czy szlachetny marszałek ogłasza marszłkowską żałobę osobiście, czy w imieniu sejmu. Czy płaci marszałek, czy sejm.
I można byłoby jeszcze,
i można by mocniej,
ale lepiej ciszej nad tym grobem...
Inne tematy w dziale Rozmaitości