Gdy było się szkolnym belfrem, a później studentem politologii, gdy miało się parę wystąpień w telewizji, i kilka stażów w Ołomuńcu i Czeskich Budziejowicach, to można się poczuć jak dobry wojak Szwejk polskiej polityki.
Autor opowieści o austriackim wojaku, po ukończeniu gimnazjum kształcił się w Akademii Handlowej. Później był pracownikiem banku, hodowcą psów, a nawet naczelnym satyrycznego „Świata zwierząt”. Wreszcie Jarosław Haszek przystał do Partii Umiarkowanego Postępu w Ramach Prawa. Manifest tej partii ukazał się w Polsce przed paru laty. Jest to opowieść o beznadziei kumpli od kielicha, którzy z nudów zakładają stowarzyszenie ochlaptusów, którzy wędrują po świecie pod pretekstem krzewienia idei demokratycznych. Działanie to jest oczywiście jedną wielką ściemą i przykrywką do wiecznego pijaństwa.
Nie wiem czy Migdalski pije. Ale czasem jego zachowanie przypomina pijackie wybryki.
Migdalski idzie śladem Szwejka czyniąc ze świata polityki haszkowy zwierzyniec. W jego ZOO Cimoszewicz jest hamletem postkomunizmu, a przy bliższym poznaniu z Kaczyńskim potwierdzają się według niego wcześniej usłyszane wady prezesa.
Gdyby prezes PiS został głową państwa, to zdaniem Migdalskiego, poziom jego frustracji byłby znacznie obniżony.
Zdaniem byłego stażysty z Ołomuńca PiS jest środowiskiem, które boi się ojca Rydzyka najbardziej. Inaczej było, gdy on, Migdalski był w PiS. Wtedy redemptorysta z Torunia był jego więźniem i musiał się słuchać jego, politologa z Katowic. A propos słuchania, to Migdalski co usłyszy to napisze. Ostatnio usłyszał jakieś głupstwa na temat szefa sztabu wyborczego PiS i wypalił:
- On nie jest w stanie zapanować nad materią trochę bardziej skomplikowaną, niż donoszenie na kolegów.
Świat Migdalskiego jest niezwykle mały, skoro belfer z Raciborza słyszy w Brukseli głosy o donosach swojego byłego partyjnego kolegi.
Doktor Migdalski, autor koncepcji mostu między Wschodem (z dużej) i Zachodem (także z dużej), szydzi z Jadwigi Staniszkis, carycy polskiego komentatorstwa politycznego, która tak często zmienia zdanie, iż może kiedyś ciepło wyrazić się nawet o nim, Migdalskim.
W swoim krytycznym zacietrzewieniu i cynizmie Migdalski idzie tak daleko, że oskarża (nareszcie słusznie) samego siebie. Otóż eurozjad Migdalski otrzymuje co miesiąc z Brukseli 31.000 złotych pensji i 18.200 złotych diet. Po wakacjach bedzie trochę więcej, po wakacjach Europa zawsze płaci więcej swoim ...synom.
- Zarabiam dwa razy więcej, niż prezydent RP – mówi Migdalski. Mam wrażenie, że w Brukseli mami się nas tymi pieniędzmi, by nikt się nie zorientował, że nie mamy na nic wpływu.
Omamiony, czy nie omamiony, Migdalski bierze forsę, której część trwoni ponoć na jakieś zbożne cele.
Ale tak w ogóle, to były pisowiec się nudzi. I własnie z tych nudów były stażysta z Czeskich Budziejowic wypisuje niestworzone rzeczy na swoim blogu i w bulwarowej prasie. Choć ostatnio, coraz mniej widać go na srebrnym ekranie, coraz bardziej jego opinie i poglądy kwalifikować można jako księżycowe.
Z nudów i braku bardziej oryginalnych pomysłów jego prawzór Szwejk przemalowywał psy sprzedając je jako oryginały, a w periodyku „Świat zwierząt” publikował sensacyjne artykuły o odkryciu nieznanego gatunków ptaków.
***
Największym osiągnięciem katowickiego politologa Marka Migalskiego będzie zamieszczona na onet.pl notka „358 powodów, żeby nie głosować na partie rządzące”. Jak nietrudno się domyślić, inspiracją dla tytułu Migalskiego były witkaczowskie „622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta”. Bungo, tak jak Migalski, także bywał nieco rozwydrzony. Zwłaszcza rankiem...
Migalski nie jest jednak w tej publikacji ani Szejkiem, ani Bungiem z powieści Witkacego, ale chłodnym politologiem, który nie chce głosować na PO, gdyż 2 listopada 2007 r Michał Boni przyznał się, że został zwerbowany przez SB;
Migalski nie chce głosować na PO, bo 6 listopada 2007 przy głosowaniu kandydatury PO na marszałka sejmu, gdy kandydatem był Bronisław Komorowski, posłom odebrano możliwość zadawania pytań kandydatom;
Migalski nie chce głosować na PO, bo 21 listopada 2007 Sawicka oddała 50.000 łapówki wręczonej jej w trakcie prowokacji zorganizowanej przez CBA;
Migalski nie chce głosować na PO, bo 3 grudnia 2007 członek rady krajowej PO, burmistrz, został oskarżony o łapówkarstwo;
Migalski nie chce głosować na PO, bo 28 stycznia 2008 brat Krzysztofa Bondaryka podejrzany jest w aferze przemytniczej, a broni go adwokat oskarżony o próbę porwania i korupcję;
Migalski nie chce głosować na PO, bo 1 lutego 2008 Waldemar Pawlak umorzył 500.000.000 złotych kary dla spółki J&S Energy;
Migalski nie chce głosować na PO, bo sąd od 2,5 lat nie wyznacza terminu rozprawy związanego z J&S Energy prawnika PO, który reprezentował między innymi posłankę PO Beatę Rawicką;
Migalski nie chce głosować na PO, bo Donald Tusk zobowiązał się do tego, iż potomkowie polskich Żydów mogą spodziewać się rychłej restytucji mienia, choc wiadomo, że Polski nie stać na spełnienie tej obietnicy;
Migalski nie chce głosować na PO, bo Radosław Sikorki przestał uzgadniać z prezydentem Lechem Kaczyńskim kandydatury dyplomatów wyjeżdżających na placówki;
Migalski nie chce glosować na PO, gdyż 8 maja 2008 maturzyści mają porównać czas sprzed stanu wojennego do przejmowania władzy w okresie rządów PiS;
Migalski nie chce głosować na PO, bo 5 czerwca 2008 Pitera ujawniła raport o skandalach za rządów Pis, gdy kupiono pled wełniany za 1200 zł, spinki do mankietów za 600 zł i dorsza za 8 zł;
Migalski nie chce głosować na PO, bo w połowie 2008 na podróże wojskowych i urzędasów wydano 4.000.000 zł., a dla obsługi urzędów centralnych potrzeba pół tysiąca samochodów;
Migalski nie chce głosować na PO, bo rząd wycenił budowę jednego boiska orlika na 1.000.000 zł., podczas gdy faktycznie jest to wydatek 2.000.000 zł. Stąd wiele gmin rezygnuje z budowy kosztownych boisk.
Po tym następuje jeszcze 349 powodów dla których nikt nie powinien głosować na PO, których ja tu nie wymienię, bo każdy wie, jak ma głosować.
***
Pytanie jest inne: gdzie tu wierzyć Migalskiemu? Gdyby on był Szwejkiem, gdyby on był tylko politologiem, zgoda. Gdyby tylko był zwolennikiem PiS, a później popieranym przez tę partię eurojadem, zgoda. Gdyby nawet był członkiem PJN, albo gwiazdą dziennikarstwa. Ale ten facet wziął na siebie zbyt dużo i zagrał się w każdej z tych ról, zużył się przed pięćdziesiątką na śmierć.
Inne tematy w dziale Rozmaitości