Marek Darmas Marek Darmas
470
BLOG

MALI WCHODZĄ DO GRY

Marek Darmas Marek Darmas Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Dzisiejsze wybory prezydenckie w Finlandii są tak naprawdę referendum „za” lub „przeciw” unii europejskiej i jej wspólnej walucie.
Faworytem wyborów jest 63-letni konserwatysta Sauli Niinisto, zwolennik unii, a także wspólnej monety europejskiej. Jednakże gdyby doszło do drugiej tury przewidzianej 5 lutego, to spotka się on z przeciwnikiem Brukseli. Będzie jednak w tym pojedynku faworytem.
Finlandia jest jedynym krajem skandynawskim, który zgodził się na wspólną europejską walutę. Po gigantycznych cięciach budżetowych w latach 90-ych, gdy Niinisto był ministrem finansów, kraj odzyskał równowagę ekonomiczną i może dziś szczycić się zachowaniem najwyższych notowań agencji ratingowych i miejscem w europejskiej czołówce.
- Nie widzę powodów dla których kraje cieszące się najwyższymi notowaniami miałyby dziś brać na siebie więcej obowiązków i udzielać pomocy tym, którzy nie przestrzegali reguł gry. Solidarność oznacza dla mnie troskę każdego z krajów strefy euro za stan własnych finansów. Tylko to oznacza niezawodną dyscyplinę budżetową  – mówi kandydat na prezydenta.
Oznacza to, że przyszły prezydent Finlandii nie zamierza przychodzić z pomocą Grecji, czy Portugalii.
- Helsinki zadeklarowały 14 miliardów euro na rzecz europejskiego funduszu stabilizacyjnego – powiedziała we wtorek minister finansów, pani Jutta Urpilainen. I nie damy ani centa więcej. Zgadzam się, że powinniśmy bronić euro. Ale nie za każdą cenę.
Podobne zdecydowanie wykazują inni fińscy kandydaci.
I choć większość z nich manifestuje swoją europejskość, to odrzucają oni jednak ideę federalizmu.
Rośnie za to w siłę Partia Prawdziwych Finów, ochrzczona niedawno na bardziej europejsko brzmiącą Partię Finów. W wyborach parlamentarnych zdobyła ona dodatkowych 15 procent głosów otrzymując zamiast  5 aż 39 foteli. Kandydujący z ramienia Prawdziwych Finów w wyborach prezydenckich Timo Soini głośno domaga się wykluczenia Greków z unii i jawnie ogłasza koniec „systemu europejskiego, który się nie sprawdza”. W łonie tej partii odzywają się coraz głośniej zwolennicy zakazu przerywania ciąży i przeciwnicy małżeństw homoseksualnych.
Francuscy obserwatorzy z Le Monde i Le Figaro twierdzą dziś, że gdyby nie obawa krewkich rosyjskich sąsiadów na granicy fińskiej, ten 5-milionowy naród byłby zdecydowanie bardziej sceptyczny wobec Europy.
Po Anglii, Węgrach i Czechach Finlandia jest więc kolejnym krajem, który zaznacza swoje odstępstwa od polityki dyktatu proponowanego przez Berlin i Paryż.
Tylko rząd Tuska bez jasnej wizji polityki zagranicznej nie wie w co gra unia, albo nie potrafi zaproponować dla tej gry własnych reguł. Dlatego Sikorski stosuje w Berlinie politykę umizgów wobec Niemiec, Tusk po miażdżącej krytyce Węgier łagodzi wreszcie opinię o polityce Orbana, a minister Rostowski dementuje zapowiedzi Tuska, że Polska wpłaci na rzecz funduszu stabilizacyjnego 6 miliardów złotych.
Szukać w tych polskich wystąpieniach czegoś co dałoby się określić spójną polityką w sprawach zagranicznych byłoby zadaniem przekraczającym ramy logicznego myślenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości