Mainstrimowe media milczą o tym, co napisał przed trzema dniami piórem swojego dublińskiego korespondenta Diarmaid’a Fleming’a serwis BBC. Tymczasem agencja poświęciła dwie i pół strony tekstu Świętej Pamięci 43-letniemu Henrykowi Piotrowskiemu z Olsztyna.
Jak w każdy dzień w Dublinie, również w ubiegły czwartek 22 sierpnia wieczorem, śmieciarki wyjechały na miasto, aby z południowych części miasta zebrać nieczystości. Rozładowywano je właśnie po nocnej zmianie w piątek, w punkcie zbiórki odpadów, gdy z jednego z pojemników wypadły zwłoki mężczyzny…
Niewiele wiadomo o życiu Henryka Piotrowskiego poza tym, że jak blisko 120.000 innych naszych rodaków przyjechał kiedyś z polskiej "Zielonej Wyspy" tu, aby w Irlandii szukać lepszego życia.
- Prawdopodobnie szukał schronienia i spał między papierami i śmieciami aby się ogrzać – twierdzi irlandzka policja, która w poniedziałek nawiązała kontakt z polską ambasadą oraz Interpolem, aby ustalić tożsamość ofiary i zawiadomić jej rodzinę.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że Henryk Piotrowski był widziany na ulicy Dame w czwartek pomiędzy godziną 19 i 22. Przypuszczalnie jego sylwetkę zarejestrowały także kamery monitoringu w południowej części miasta w piątek wczesnym rankiem. Ale to już nie jest dziś takie pewne…
Diarmaid Fleming z BBC pisze, że wielu Polaków wiązało swoje nadzieje z irlandzkim dobrobytem. Ale kryzys bankowy z 2008 i związane z nim późniejsze załamanie gospodarcze sprawiły, że na emigrantów przyszły w tym kraju ciężkie czasy. Znajduje się ich teraz coraz częściej jako beneficjentów darmowych zup, alkoholików odwiedzających komisariaty policji, spotyka pod mostami, na ulicach lub śmietnikach.
Autor podaje przykład 36-letniego Kevina, który zginął w podobnych okolicznościach w Limerick we wrześniu 2007 roku. Symptomatyczny jest też przypadek 52-letniego Josef’a Pavelka z Czech. Miejscowe władze i rodacy ostrzegali go, żeby zrezygnował z noclegów w publicznej toalecie. Czech nie posłuchał. Jego zwłoki znaleziono w Ennis w maju tego roku. Podobnie było ze słowackim grajkiem ulicznym Aladarem, który w grudniu 2011 roku został znaleziony w centrum Dublina przykryty tekturowym pudłem, które służyło mu za schronienie…
Tymczasem tu, na miejscu, w „Drugiej Irlandii”, pewnie niebawem przyjdzie prawdziwa zima. Obfitować ona będzie w informacji o setkach osób zesztywniałych na mrozie.
Oczywiście wszędzie, pod każdą szerokością geograficzną ludzie umierają w przedziwnych okolicznościach. Ale śmierć rodaka, który wyjechał "za chlebem" będzie mnie poruszać jakoś zawsze w sposób szczególny. Nawet, a może zwłaszcza wtedy, gdy mainstrimowe źródła milczeć będą o tej śmierci, jak o czymś wstydliwym.
Choć faktycznie, czasem umrzeć, to wstyd...
Prawda, panie Tusk?...
Inne tematy w dziale Rozmaitości