Przepraszam Szanownych Czytelników, że ja znowu o Wyborczej - wiem, to sie robi monotonne - ale w jako takiej polityce nie dzieje się nic ciekawego, więc muszę wymyślać tematy zastępcze.
Właściwie, gdyby nie
ŚpiEwka, nie zauważyłbym tego, ale po jej wpisie przeczytałem do końca tekst p. Wielowieyskiej pt. "
Lekceważyłam nasz antysemityzm". Nie mam ochoty wdawać sie w rozległe analizy, doczepię się tylko do jednego zdania, jako przykładu, jak można zakręcić czytelnikowi w głowie.
Cytuję:
"
Poszukiwania dowodów, że za pogromem kieleckim stało od początku do końca UB, wydaje się żałosną próbą zagłuszenia wyrzutów sumienia."
No i strzela mnie!
Poszukiwanie dowodów w jakiejś sprawie ma być zagłuszaniem wyrzutów sumienia!! Rozumiecie to Państwo?
Poszukiwanie dowodów, czyli poszukiwanie, ustalenie PRAWDY, służy zagłuszaniu wyrzutów sumienia!
Zastanawiam się, czy nie przeszło przez myśl p. Wielowieyskiej, że właśnie dopiero dobrze poznane wydarzenie można próbować sprawiedliwie ocenić? Że to właśnie prawda powinna być podstawą do wyciągania wniosków - i do ewentualnej dumy lub wyrzutów sumienia?
No, ale jesli musimy koniecznie mieć wyrzuty sumienia, jeśli mamy koniecznie wierzyć w taki a nie inny obraz rzeczywistości, to może faktycznie lepiej, na wszelki wypadek, dowodów nie poszukiwać...