Już chciałem dziwić się, czemu mniej ostatnio newsów. Najbardziej brakuje mi tych ważnych, bo pierdółek dziennikarze i politycy dostarczają nam jeszcze w znośnych ilościach. Przypomniałem sobie jednak, że jest lato, a w tej porze roku jakoś, dziwnym trafem, życie medialne toczy się na pół gwizdka, aby do jesieni. Aż się zaczyna tęsknić do poprzedniego lata: wtedy to się działo! Stołki leciały jak się patrzy, nawet wicepremier nie usiedział. Nie to, co dziś...
Ot, doczepi się ktoś do Ziobry - czysta formalność, nowa świecka tradycja. Czasem coś ktoś jeszcze o "Bolku" przebąknie. A to znowu, innym razem, rząd zaprezentuje nowy pomysł na "metropolie", z którego to pomysłu nic nie wynika - może i lepiej.
Wszakże, można w tym zalewie nudy wyłowić prawdziwe perełki.
Na przykład sprawa zwierząt, która urosła do rangi problemu, jakim powinni się zająć posłowie i ministerstwo (
http://wiadomosci.onet.pl/1783709,11,item.html).
Jaka piękna wizja! Rejestrowanie psów groźnych ras, a także mieszańców, egzaminy dla właścicieli psów, możliwość wprowadzenia zakazu hodowli niektórych ras i wreszcie, na deser, dla "zwyrodniałych właścicieli", "dożywotni zakaz posiadania jakichkolwiek zwierząt".
Czyż to nie cudowne?
Mogłoby się z pozoru wydawać, że to tylko zwykły, letni news, jakiego nie ośmielonoby się wypuścić w sezonie. Ale nie.
Te propozycje bowiem nie tylko przekraczają granicę dozwolonej obrony koniecznej (przed niedostarczeniem jakiejkolwiek wiadomości od polityków), ale także granice zwykłej głupoty.
Proszę mi powiedzieć - w jaki sposób ma być egzekwowany "dożywotni zakaz posiadania jakichkolwiek zwierząt"?
Czy jeśli pójdę do sklepu kupić rybki albo papugę, albo żywe jedzenie dla mojego pupilka, to sprzedawca zapyta się mnie, czy przypadkiem nie jestem zwyrodniałym właścicielem, któremu już posiadać zwierzaka nie wolno, albo czy mam stosowne zezwolenie?
Obawiam się, że jeśli nawet tak, to "zwyrodniały właściciel" pójdzie do takiego sprzedawcy, który woli o nic nie pytać, bo i sam żółwie sprowadza nielegalnie.
Ba, jest gorzej.
Przypuszczam, że niektórzy ze zwyrodniałych właścicieli mają w domu karaluchy, szczury, albo myszy. Już widzę armię zawodowych kontrolerów, zabierających ludziom z domów biedne stworzenia i przywalających grzywny...
Proszę to docenić - zaoferowano nam coś więcej niż tylko zapchajdziurę - dostaliśmy owoc aktu kreacji. Dzieło natchnienia, prawdziwa ryba na bezrybiu, studnia na pustyni.
Doprawdy, jestem pod wrażeniem.
P.S.
Mówiąc poważniej - ze względu na m. in. sezon letni oraz pewien "brak weny" - piszę rzadziej. Mam nadzieję, że moi czytelnicy nie obrażą się zanadto. Lepiej w końcu nie mówić nic, jeśli się nie ma nic do powiedzenia, niż gadać głupoty. Jeszcze miesiąc, może dwa, trzy - i zobaczymy, może się poprawi.