O tym, że Polskę i Niemcy łączy coś więcej niż partnerstwo gospodarcze wiadomo było nie od dziś. Oba kraje łączy też historia - coraz bardziej zapomniana, ale jakże ważna dla nas jako ofiar. No cóż, nie mam nic do Niemców, podziwiam ich za samodyscyplinę i perfekcyjność. Za to mam poważne wątpliwości co do niemieckich władz, oraz ich odpowiedników w Polsce.
Po odebraniu przez Donalda Tuska nagrody im. Karola Wielkiego, można było odnieść wrażenie stuczności całego przedsięwzięcia - no bo przecież jakie niby zasługi ma Donald Tusk poza obaleniem demokratycznie wybranego rządu i ciągłymi, bezsensownymi walkami i wprowadzaniem coraz to nowych społecznych podziałów? - Otóż, potwierdziła się jego wasalska rola podnóżka dla kanclerz Niemiec (i nie tylko jej) - sługa dostał zapłatę za proniemiecki kierunek.
Po tych wydarzeniach myślałem, że wazeliniarstwo osiągnęło szczyt. Niestety myliłem się. Jak donosi "der" Dziennik wysłannik niemieckiego rządu będzie oddelegowany do rządu "POlskiego". Władze przebąkują coś o wymianie urzędników, nowych doświadczeniach itd. itp.
Czytając o tych nowościach nasuwają się pytania i dosyć poważne wątpliwości:
- Do czego jest to nam potrzebne jako państwu?
- Co z polskimi tajemnicami i tajnymi danymi w MSZ?
- Dlaczego obcy, niemiecki urzędnik ma się wtrącać w sprawy Polaków??
Czyżby polski rząd był naprawdę tak nieudolny, aby potrzebować pomocy Niemców?
A może, to nie pomoc tylko początek kontroli Polski jako strefy wpływów niemiecko-rosyjskich?
Ani jedno, ani drugie nie napawa optymizmem - bo albo mamy marny i niebezpieczny dla NAS - Polaków rząd, albo co jeszcze gorsze mamy rząd niewolników berlińkich interesów.
Inne tematy w dziale Rozmaitości
