Ciekawie robi się w Wielkiej Brytanii! Ostatnie sukcesy UKIPu spowodowały kolejny, największy w historii, bunt eurosceptyczny wśród konserwatystów przeciw premierowi Cameronowi. Coraz więcej posłów w swoich jednomandatowych okręgach czuje się zagrożonych, więc coraz więcej zaczyna działać w interesie społeczeństwa, a nie eurokratów.
Do ostatniego takiego buntu doszło 24 października 2011, kiedy to w sumie 109 członków Izby Gmin (w tym 79 konserwatystów) głosowało - wbrew dyscyplinie - za wnioskiem o referendum dotyczącym opuszczenia UE. W ostatnią środę natomiast doszło do głosowania nad poprawką (o raczej symbolicznym charakterze) wyrażającą żal, że w przemówieniu królowej nie padły słowa o referendum w sprawie opuszczenia UE, które przez Camerona jest nieustannie odkładane w przyszłość. Tym razem za taką uchwałą zagłosowało 130 posłów (21% izby), a wśród nich aż 114 konserwatystów (37% klubu). Walka trwa nadal - ponowne formalne złożenie wniosku o referendum w przyszłym miesiącu zapowiedział James Wharton, najmłodszy 29-letni poseł Partii Konserwatywnej.
Premier Cameron ze swą mętną strategią stoi w coraz większym rozkroku pomiędzy inercją Brukseli i zniecierpliwieniem swego społeczeństwa, a jego klubowi koledzy wyraźnie czują oddech Nigela Farage'a na plecach. Jak skomentował James Forsyth ze Spectatora: "The secret of David Cameron’s Europe strategy: he doesn’t have one". Czy ta ocena nie pasowałaby świetnie także do polskich partii centroprawicowych?
PS
Zainteresowanych większą ilością informacji i opinii o debacie toczącej się na angielskiej prawicy zachęcam do zaglądania tutaj: http://conservativehome.blogs.com/
Inne tematy w dziale Polityka