Jak było z listą krajową w wyborach 1989, wszyscy wiemy. Było to 35 miejsc dla prominentów PZPR, ZSL i SD. "Powinni" byli dostać 50% głosów, ale 33 się omsknęło. Rada Państwa zadekretowała zatem, a Sejm potem to klepnął, że owe 33 mandaty obsadzi się w II turze w okręgach, wciąż w puli PZPR-ZSL-SD.
Jak to było ze mną i z listą krajową? Oczywiście, jak większość, skreśliłem całą. Czy się bardzo oburzyłem po nowelizacji ordynacji? Nie pamiętam, ale podejrzewam, że nie bardzo. Euforia po zwycięstwie w puli "wolnej" pewnie przesłaniała resztę.
A oto nieco prowokacyjne pytanie: czy należało się aż tak oburzać? Światowe ordynacje do parlamentów raczej nie przewidują możliwości vacatu. Można od biedy uznać, że ordynacja z maja zawierała błąd, który został potem, już niestety w trakcie wyborów, naprawiony...
Chwalić się nie ma czym, ale może nie jest to aż taki skandal, jak się nam dziś wydaje. Dużo później, w 2001 roku, zdarzyła sie historia, w której można znaleźć analogie z listą krajową '89. Ale na razie nie napiszę, co to za historia i jakie analogie. Potrzymam was w napięciu :)
Inne tematy w dziale Polityka