Przemknął niezauważony, bez komentarzy, a szkoda. Tekst Ryszarda Bugaja "Sierpień'80"to tylko szkic wprawdzie, ale szkic czegoś potencjalnie ciekawego i ważnego. Karnawał "Solidarności" 1980-81 to wciąż epoka mało znana: niby wiadomo, kto i kiedy strajkował, kto i kiedy groził czołgami, ale wiedza o tym, kto o co walczył, jest znikoma.
Bugaj, wówczas jeden ze związkowych ekpertów, pisze, iż działacze traktowali doradców "pojderzliwie – nie bez pewnych podstaw. Eksperci nie tworzyli wprawdzie grupy jednolitej, ale generalnie próbowali ograniczać radykalizm Związku". Tak, Rysiu, te dwie tezy są prawdziwe. Jeśli jednak - jak się wydaje - sugerujesz, iż druga jest przyczyną pierwszej, to pozwól, że się głęboko nie zgodzę. To nie tonowanie nastrojów sprawiało, że "jajogłowi" mieli wśród czołowych działaczy związku cokolwiek przechlapane. To sposób, w jaki próbowali to robić.
Jaruzel wraz z pomocnikami do dziś skutecznie podtrzymuje, a nawet wzmacnia mit, jakoby "Solidarność" i jej strajki "destabilizowały gospodarkę" (jakby było co destabilizować), zaś "akcenty antyradzieckie" groziły interwencją "sojuszników". Nie, "Solidarność" była pod każdym względem nadspodziewanie wstrzemięźliwa - wręcz szokująco, gdy zważyć, że dała okazję upustu emocjom gromadzonym od dziesiątek lat, i to emocjom wypływającym często z prywatnych, tragicznych doświadczeń: system niejednemu zabił lub zniszczył kogoś bliskiego.
Konieczność samoograniczania się była zadziwiająco dobrze rozumiana także przez działaczy. Nie twierdzę, że doradcy byli niepotrzebni - bywało, że emocje brały górę. Na chwilę. Pokaż mi jedno posiedzenie KKP lub KK, jedną konkretną sprawę, w której realnie zanosiło się na podjęcie "prowokacyjnej" uchwały... Nie znajdziesz.
"Jajogłowi" mieli przechlapane z powodu stylu działania, którego apogeum były negocjacje po prowokacji bydgoskiej w marcu 1981. Zamiast otwarcie przekonywać do czegoś KKP - woleli po cichu przekonać Wałęsę. Ten, bywało, przekonać się dał, podejmował decyzję sprzeczną z tym, co postanowiła Krajówka, a odpowiedzialność brał na siebie. Winy nie ponoszą tylko doradcy - obciąża ona też Wałęsę i jego najbliższych spoza formalnej struktury związku. Tak, myślę o Mieciu Wachowskim, a także o Andrzeju Celińskim.
Rysiu, pogadaj z Andrzejem - chyba jesteście teraz w niezłej komitywie. Może razem napiszecie rozprawę o relacjach między trzema ośrodkami decyzyjnymi "Solidarności" 1980-81: formalnie rządzącą Krajówką z jednej strony, Lechem Wałęsą, jego sekretariatem i kierowcą z drugiej, a z trzeciej - doradcami. Tę prawdę nosicie w sobie, tego nie opowiedzą żadne dokumenty.
Inne tematy w dziale Kultura