Donald Tusk, Grzegorz Schetyna, Roman Kosecki - czym zawinili, a czym nie? Byłoby fajnie, gdyby chłopcy z "Teraz My" nie przegięli w jutrzejszym programie. Kompromitacja jest bowiem ciężka - i na niej trzeba się skupić.
Jeśli istotnie, jak zapowiadają, mają nagranie video, to będzie to film roku. Trzej wymienieni panowie posłowie spedzić mieli czwartkowy wieczór na boisku piłkarskim: "od 20.30 przez ponad godzinę". Sejm tego wieczoru głosował od 21.11 do 21.32. Wymienieni panowie, wg protokołów, istotnie byli nieobecni od pierwszego do ostatniego z 18 głosowań.
I to wystarczy. Udział w głosowaniach i w pracach komisji to dwa podstawowe obowiązki posła. Wypad na gałę to dla premiera i jego cienia wpadka bardzo dotkliwa. . Owszem, członkowie rządu mogą opuszczać głosowania, robią to często i słusznie dostają usprawiedliwienia. Gdy mają obowiązki rządowe. Nie zaś sportowe. Choćby byli nie wiem jak przemęczeni. Koniec, kropka. A teraz o tym, czego czepiać się nie warto. Gdyby stał się cud i pojawiła się szansa na odrzucenie weta prezydenta do emerytur kapitałowych? A gdyby Sejm odrzucił informację rządu o stanie budżetu? Byłoby podwójnie lub potrójnie głupio - ale szansa była tak nikła, że nie warto rozdrapywać, jakie głosowania olali. Ważne, że olali. "Opuścili debatę" nad budżetem? Nie, samą końcówkę, gdy minister finansów odpowiadał na ostatnią serię pytań, równie "istotnych" jak cała debata. Gdyby premier w ogóle się nie pojawił na tej skądinąd zbędnej, delegując ministra finansów, skandalu by nie było. To, nic nie poradzę, mniejsza skucha niż nieobecność szefa PiSu na podobnej debacie w lutym, bo ten wyszedł na początku, choć sam o debatę wnioskował. Ale też pamiętajmy, że nieobecność podczas obrad to rzecz wyłącznie obyczajowa: regulamin kar nie przewiduje. Kwestia ostatnia - teza rzecznika Grasia: "nie wiedzieli". Zabawne - gotów jestem uwierzyć! Skoro Sejm miał w piątek rano długą serię głosowań, mogli przegapić, że na czwartkowy wieczór zaplanowano mniejszą seryjkę. Tyle, że ta niewiedza jest równie kompromitująca jak nieobecność. Nie ma o czym gadać. Wreszcie - kara. Regulaminowa za opuszczenie całego dnia głosowań - mało. Wstyd medialny - czy wystarczy? Dymisja - przesada. A może zobowiązanie do obecności na tysiącu kolejnych głosowań, bez wyjątku? 19.35 - chyba warto wyjaśnić, dlaczego mamy do czynienia z poważnym naruszeniem prawa. Otóż obowiązki posła określa regulamin Sejmu, który de facto ma rangę ustawy i jest bezpośrednio umocowany w Konstytucji, w jej art. 112. PS. Z kotami idzie mi jak po grudzie. Chyba łatwiej byłoby wszystko skasować i zacząć od początku. Ale ja to kiedyś skończę. Może tej nocy.
Inne tematy w dziale Polityka