Krzysztof Leski Krzysztof Leski
108
BLOG

Szkółka

Krzysztof Leski Krzysztof Leski Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 69

To się nie zmienia od lat i pewnie nigdy nie zmieni: mentalność belfra, mentalność zbiorowa instytucji, jaką jest szkoła. Jednym z przejawów jest traktowanie wszystkich tak samo: uczeń czy rodzic, jeden i drugi musi pobrać swoje lekcje. Nie tylko uczeń, także rodzic ma się dostosować do wymogów szkoły, do jej wygody, bo szkoła nie jest dla uczniów, to oni, wraz z rodzicami, istnieją dla szkoły. Uzasadniają jej istnienie.

Czas nauczyciela jest bezcenny. Czas rodzica się nie liczy. Dziś w pierwszej wywiadówki w liceum córy musiałem wyjść po dwóchn godzinach i kwadransie - a jeszcze się nie skończyło. Przez owych 135 minut usłyszałem może trzy istotne zdania. Całą resztę można znaleźć w internecie. Najpierw pani dyrektor na masówce dla wszystkich rodziców pierwszoroczniakow, potem wychowawca w klasie - oboje czuli się w obowiązku, by odczytać nam lub streścić znaczne fragmenty ustawy oświatowej i regulaminu szkoły. Często przekładali to jeszcze z polskiego na nasze, z różnym zresztą skutkiem. Klasówki - na razie - nie zapowiedzieli.

Dowiedziałem się, że szkoła chce dobra mego dziecka; że skala ocen zawiera się w przedziale od 1 do 6; że wiedzę ucznia sprawdzać można w formie klasówki, kartkówki, odpowiedzi podczas lekcji, prezentacji, a także sprawdzenia pracy domowej. Itp., itd. Zauważyłem, że wielu rodziców pilnie notowało.

Konkrety były nieliczne. Dziennik internetowy jest, płatny oczywiście, ale jednostronny - jedynie jako informacja dla rodzica o ocenach i obecnościach dziecka. Usprawiedliwienia, wszelka korespondencja z nauczycielami - nadal tylko drogą tradycyjną, na papierku. Dlaczego? Bo... nauczyciele tego liceum nie przeszli jeszcze jakiejś weryfikacji, czy potrafią radzić sobie z jakże skomplikowanym systemem. Może zdobędą nowe kwalifikacje za rok-dwa. Dla mnie to spory krok do tyłu w porównaniu z gimnazjum, do którego chodziła Mysza.

Mam z tym spory kłopot - dwoje dzieci w dwóch różnych szkołach różnych szczebli, a na pokrycie choć części kosztów życia zarabiam pisząc dla "Dziennika Polskiego" teksty podsumowujące jakieś wydarzenie lub zjawisko. W praktyce oznacza to, że zajęty jestem najczęściej między 16 i 20. Wtedy, gdy są wywiadówki. Pół biedy, gdyby ktoś traktował je poważnie. Dziś, gdy wychodziłem po - powtarzam - 135 minutach, pan wychowawca wygłaszał wciąż swoje expose. Nie było jeszcze nawet możliwości zadawania pytań. To o dziennik internetowy zadałem na wychodnym, nieproszony, jak nie przymierzając Henryka Krzywonos na zjeździe "S".

Nie lubię szkoły. Jak mam przekonać Myszaki, by ją lubiły?

Salonowa lista prezentów Bawcie się dobrze ChęP: -3/6   ChęK: -3/6   ChęS: -3/6 . Półbojkotuję "lubczasopisma" Baby od chłopa nie odróżniacie! Protestuję przeciwko brakowi Freemana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (69)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo