Widziałem już w salonie tuzin postów wychwalających Bronka Wildsteina za wyjście ze studia podczas "Forum" ze Stefanem Niesiołowskim. Autorzy twierdzą, że Bronek zrobił dobrze, bo wicemarszałek go obraził. Dowodzić tej tezy zwykle nawet nie próbują. Po jednym czy drugim poście uznałem, że pewnie istotnie Niesioł przegiął, bo w ostatnich latach zdarza mu się to średnio co dwa tygodnie. Smutne, ale prawdziwe.
Ale postów przybywało, a me wątpliwości rosły. Na portalach czytałem jedynie o frazie "pisowski dziennikarz", co IMHO reakcji Wildsteina nijak by nie usprawiedliwiało. Dziś - obejrzawszy, co się w "Forum" zdarzyło - oświadczam, że to Bronek zareagował albo histerycznie, albo wręcz przeciwnie - w sposób chłodno skalkulowany.
W dłuższej wypowiedzi na temat IPN Niesiołowski, odnosząc się do wcześniejszych słów Wildsteina, rzuca: pisowski dziennikarz. Płytkie to, niemerytoryczne, ale czy obelżywe? Toż politycy Prawa i Sprawiedliwości, włącznie z Jarosławem Kaczyńskim w czasach, gdy pełnił zobowiązującą funkcję premiera RP, niemal codziennie mówili i mówią o "służalczych mediach", o dziennikarzach "dyspozyzyjnych wobec rządu i Platformy", ba - o "pracownikach" lub wręcz "funkcjonariuszach niepolskich mediów". Czasem ogólnie, czasem pod adresem konkretnych redakcji lub konkretnych osób. Alo to też było "chamstwo i obraza", albo Wildstein jest przewrażliwiony.
Natychmiast po tych słowach Wildstein rozpoczyna próbę przekrzyczenia marszałka. Ignoruje prośby prowadzącego, by dał dokończyć kwestię Niesiołowskiemu, po czym dostanie prawo repliki. Po półminutowym harmidrze Wildstein odpuszcza, Niesiołowski rzuca jeszcze słowo "awanturnik", po czym przez kolejną minutę mówi o IPN. Wildstein spokojnie słucha.
W swej replice Bronek wyraża oburzenie, że Niesiołowski traktuje każdą krytykę rządu jako głos politycznej opozycji (co Niesiołowski istotnie robił, wiernie naśladując liderów PiS z lat 2005-2007). Konkludując, że "Niesiołowski się skompromitował, a prowadzący pozwolił na obrażanie gości" - Widlstein oświadcza, że "musi wyjść. Co czyni, przy głośnej aprobacie Niesiołowskiego i ku rozpaczy prowadzącego.
Gest przejdzie pewnie do historii polskiego dziennikarstwa, Wildstein zaś zapisze się jako bojater pozytywny. W to, czy działał pod wpływem impulsu, wątpić mi każe jego czekanie na zabranie głosu. Mógł czuć, że zasłużona skądinąd ostatnio opinia o Niesiołowskim sprawi, iż większość chętnie uwierzy w winę wicemarszałka i w tym wypadku. W tym jednak programie Niesiołowski zmieścił się w polskiej średniej. Jeśli ktoś przesadził, to Wildstein. Jeśli zaś chciał dowieść, że w TVP Farfała źle się dzieje - nie musiał. To widać.
DZIŚ TAKŻE: JAK ZASYPAĆ KONTROLĘ NA UJ.
Inne tematy w dziale Polityka