A jednak - stał się cud, w który uwierzyć nie bardzo potrafiłem mimo szczerych chęci: Maciej Poleski vel Czesław Bielecki został kandydatem PiSu w wyścigu do warszawskiego Ratusza. Dzięki temu będą wybory, a nie plebiscyt "za" lub "przeciw" HGW. Na firmamencie nie było widać żadnego innego kandydata, który mógłby jej zagrozić.
Naiwnie, ale podbudowany tym cudem, liczę na choć parę ochłapów meritum w warszawskiej kampanii. Na debatę, jak rozwijać komunikację, a zwłaszcza - jak integrować podwarszawskie gminy z miastem, gdzie jest sens adaptacji istniejących linii kolejowych (Błonie, Pruszków, Legionowo, Mińsk, Otwock), a gdzie potrzebne są radykalne kroki w postaci bardzo kosztownych inwestycji (Łomianki, Piaseczno/Konstancin); na dyskusję, czym ma być centrum Warszawy i gdzie właściwie się ono znajduje; na plany włączenia Wisły w życie miasta; rozmowę o finansach i o tym, jak państwo traktuje stolicę. Itp., itd.
Przede wszystkim ufam (o czym pisałem dwa tygodnie temu bez wiary), że dzięki tej decyzji PiSu kampania nie rozegra się wokół Smoleńska i krzyża z Krakowskiego Przedmieścia. Stałoby się tak, gdyby kandydował polityk PiSu, i byłoby to oddanie przez PIS wyborów w stolicy walkowerem, bo krzyż to woda na młyn obecnej pani pezydent - nie ma dla niej lepszego tematu.
Ufam też, że będzie po co ruszyć d*.* z domu 24 listopada. Ale to deklaracja warunkowa. Poczekam, posłucham, pomyślę. Nic na kredyt.
Inne tematy w dziale Polityka