Marność, wszystko marność: salon, polityka, media. A może to tylko mój nastrój? Ale nie, przecież niektóre rzeczy są wymierne. Na przykład liczba "503" - dziś tuzin, nim zdołałem nawet zacząć się logować. Salon chodzi jak żyleta, napisał pewien regularny komentator pod moim poprzednim postem. Żartowniś.
Gdy wszystko dookoła wydaje się żenujące, chyba szkoda o tym pisać. Nie skrobnę ani o żałobie, ani sposobie jej "wykonania" przez media. Nie kusi mnie Janusz Palikot, choć nie przestaje królować w mediach i s24. Nie grzeje mnie "brukselska afera rotmistrzowa", bo obie strony grały bez sensu - muszę to powiedzieć, choć jestem świadom, że w sobotę w gdańskiej Degustatorni, w gronie o wyraźnej przewadze prawicy, mocno za to oberwę. Chyba, że zgubię się już podczas spaceru...
Skrobnę o dwóch zjawiskach medialnych ostatnich dni. Ale to w osobnym poście, bo bardzo już chcę się dowiedzieć, w której próbie uda mi się zapisać niniejszy. Stawiałbym na tuzin, gdyby nie to, że zakupy zrobiłem dziś nie w mym lokalnym hipermarkecie lecz w odleglejszej konkurencji, w związku z czym stoi obok mnie butla hupkoli. Zajmuje tyle miejsca na biurku, że koty nawet mi nie przeszkadzają w pisaniu - więc może i drupal się wystraszy...
Inne tematy w dziale Polityka