Nastała piiłkarska zima. Od paru minut jest piątek. Wczoraj po raz ostatni grała Liga Europejska. Gdy wznowi rozgrywki bodajże w lutym, poznański Lech znów zagra. Tymczasem komentatorzy sportowi naszych portali wydają się być... rozczarowani! Lech wygrał bowiem w Salzburgu, ale "tylko" 1:0. A przecież Austria (oops, Red Bull) wystawiła rezerwy, trzeba im było wsadzić cztery bramy, wyprzedzić Manchester City i mieć przywilej rozstawienia w losowaniu kolejnej rundy.
Widocznie coś nie tak z moją pamięcią. Tylko wydaje mi się, że polska reprezentacja jest w czarnej *.*, że kluby od lat kończą udział w europejskich pucharach najczęściej w sierpniu, a najpóźniej w październiku. Gdyby ktoś powiedział mi, że Lech dotrze do fazy grupowej LE, kupiłbym to w ciemno. Gdyby ktoś mi pokazał taką końcową tabelę grupy A:
powiedziałbym, że też potrafię rysować. A dziś już znów śnimy o potędze? Orliki dały efekty? Już Lech wielkim, wspólnym osiągnięciem całej piłkarskiej Polski, Arboleda potomkiem Chrobrego, a w finale rywalom biada? Chwila, panie, panowie, chwila. Może kiedyś. Na razie przez jakiś czas czeka nas raczej wspominanie z nostalgią tej tabelki. Cieszmy się nią, ale nie przeceniajmy.
Inne tematy w dziale Sport