Tym się wyróżniam spośród wszystkich piszących i komentujących tu kangurów, że jako jedyny urodziłem się w Australii. Jednak przybycie tutaj powtórnie w dość późnym wieku spowodowało, że najgorzej z w/w władam językiem angielskim. Jak zatem odróżnić Australijczyka urodzonego w Australii od imigranta w pierwszym pokoleniu, skoro kryterium językowe zawodzi?
Jest jeden sposób: Vegemite!
Tego żaden wog nie polubi! Gdy tymczasem moja mama po przyjeździe ze mną do Polski w roku 1966 przeżywała ze mną prawdziwy krzyż Pański, bo domagałem się niedostępnego w Polsce vegemite. Po długich i ciężkich cierpieniach udało się mojej rodzicielce znaleźć jakiś ersatz w postaci rosołków w kostkach, którymi smarowała pieczywo. Nie jest to jednak oryginał, a przysłany mi w 1974 roku litrowy słoik vegemite był dla mnie wyjątkowo miłym prezentem.
Jeszcze tylko 29 lat i 31 marca 2003 roku wybrałem się na pierwsze zakupy w australijskim markecie w Rooty Hill. Ledwo przestąpiłem progi sklepu, od razu walę do ekspedientki i pytam: „where is vegemite”?
Byłem uratowany, a moje australijskie pochodzenie udowodnione i potwierdzone.
Inne tematy w dziale Rozmaitości