„Od dłuższego czasu mam wrażenie, że media nie są władzą czwartą, ale aspirują do roli władzy pierwszej. Wszystko, co się dzieje, podporządkowywane jest mediom. Politycy, tak władzy ustawodawczej, jak i wykonawczej, dbają głównie o to, by dobrze wypaść przed kamerą, a godziny wydarzeń dopasowują do trybu pracy redakcji. To samo dzieje się w organach władzy sądowniczej i wymiaru sprawiedliwości, każde zatrzymanie musi być sfilmowane, żeby można było pokazać je w telewizji. Media weszły w nasze codzienne życie tak bardzo, że nawet nie zdajemy sobie nieraz sprawy z ich obecności (…) Żyjemy w czasach mediokracji” - napisał w maju ubiegłego roku na swym blogu szef fundacji Kidprotect.pl Jakub Śpiewak. Od tego czasu w mediokracji w Polsce uczyniliśmy wielki krok naprzód. A może nawet dwa kroki.
Wiele wskazuje na to, że pracownicy mediów już nie tylko aspirują, ale zaczynają zastępować niektóre z elementów zaproponowanego przez Monteskiusza trójpodziału władzy. Zaczynają uzurpować sobie prawa, których praca w środkach społecznego przekazu im nie daje.
Niedawno rzecznik jednej z telewizji komercyjnych, odpowiadając na zarzut, że jej pracownicy bezprawnie nagrali i rozpowszechnili przebieg zamkniętego spotkania jednego ugrupowań politycznych spokojnie oświadczył, że „Dziennikarze sprawują funkcję kontrolną nad politykami i właśnie dlatego mieli prawo to zrobić”. Jednak czy cel uświęca środki? Dziewięć lat temu Papieska Rada ds. Środków Społecznego Przekazu wypowiadając się na temat etyki w mediach, wskazała, że środki przekazu są „ważnymi narzędziami kontroli publicznej, gdyż ujawniają przypadki niekompetencji, korupcji czy nadużycia zaufania”. Ale w tym samym dokumencie czytamy, że „Osoby pracujące w środkach przekazu i kształtujące ich politykę muszą służyć rzeczywistym potrzebom i interesom zarówno jednostek, jak i grup, na wszystkich płaszczyznach i we wszystkich dziedzinach”. Jakim rzeczywistym potrzebom i interesom służyło puszczenie w telewizji zrobionych pokątnie nagrań z partyjnego spotkania? Czy media nie usiłowały tu zastąpić służb państwowych uprawnionych do kontroli grup społecznych i pojedynczych obywateli?
Redaktor ogólnopolskiego dziennika, broniąc się przed zarzutem, że jego gazeta wysługuje się jednej partii, zapewnił, że jego pismo „Stara się piętnować nadużycia wszystkich polityków różnych ugrupowań w równym stopniu”. I znowu problem. Czy zadaniem gazety, telewizji, radia czy witryny internetowej jest piętnowanie kogokolwiek? Piętnowanie to ostra forma potępienia. Czy jakakolwiek redakcja ma prawo kogoś potępiać? Czy ma prawo wydawać wyroki? Czy jest wymiarem sprawiedliwości?
Dziennikarze i dysponenci mediów coraz intensywniej zaczynają myśleć o sobie równocześnie w kategoriach policji, prokuratorów, sądów i autorytetów moralnych. Niestety, w tym przekonaniu utwierdzają ich politycy, i to bardzo wysokiego szczebla. Organizowanie spektakli, w których gromada dziennikarzy niczym oficerowie śledczy przesłuchuje polityków, nie tylko jest w złym guście, ale prowadzi zarówno uczestników, jak i obserwatorów takich wydarzeń do błędnych wniosków na temat mechanizmów funkcjonowania naszego państwa.
W cytowanym już dokumencie „Etyka w środkach społecznego przekazu” Papieska Rada wskazała, że media przynoszą korzyść społeczeństwu ułatwiając świadomy udział obywateli w życiu politycznym. Jednoczą ludzi w dążeniu do wspólnych celów, a przez to pomagają im tworzyć i utrzymywać autentyczne wspólnoty polityczne. „Media są niezbędne we współczesnych społeczeństwach demokratycznych. Dostarczają informacji o problemach i wydarzeniach, o osobach sprawujących urzędy i kandydujących na stanowiska publiczne. Pozwalają rządzącym porozumiewać się ze społeczeństwem w pilnych sprawach szybko i bezpośrednio” - czytamy w dokumencie. Jak już zostało wspomniane, media są ważnymi narzędziami kontroli publicznej, gdyż ujawniają przypadki niekompetencji, korupcji czy nadużycia zaufania, a zarazem powinny wskazywać pozytywne przykłady kompetencji oraz działania w interesie publicznym i sumienności.
Duża cześć mediów w Polsce wybrała łatwiejszą drogę. Ograniczają się jedynie do tropienia zła. Wielu dziennikarzy już nie przeprowadza wywiadów, lecz przesłuchuje swoich rozmówców. Podejrzliwość i nieufność zaczyna dominować, nie ma natomiast prawie wcale promowania postaw właściwych, wskazywania przykładów pozytywnych. Świat polityki jawi się wielu odbiorcom mediów jako dziedzina przesiąknięta złem, którą zajmują się wyłącznie ludzie o nieczystych intencjach. A to nieprawda. Obraz polityki w naszych mediach jest fałszywy. Tymczasem jak przypomina Papieska Rada ds. mediów „Przekaz społeczny musi być prawdziwy, ponieważ prawda jest istotnym warunkiem indywidualnej wolności i autentycznej wspólnoty między ludźmi”.
Środki przekazu cieszą się w Polsce ogromnym zaufaniem. Nie uprawnia ich to jednak do przywłaszczania sobie jakiejkolwiek części władzy publicznej. Nie mogą zastępować ani władzy ustawodawczej, ani wykonawczej, ani sądowej. Nie mogą również pozwalać na to, aby politycy lub przedstawiciele którejkolwiek ze sfer władzy, nimi manipulowali i wykorzystywali do fałszowania obrazu rzeczywistości. Zaufanie odbiorców nie jest dane mediom raz na zawsze. Warto, żeby ich pracownicy o tym pamiętali. I nie usiłowali zaprowadzić mediokracji.
Tekst został dwa tygodnie temu zaproponowany jednemu z polskich dzienników. Do dziś się nie ukazał, choć nie padła wyraźna odmowa druku.
Inne tematy w dziale Polityka