„Jak ty możesz godzinami na to patrzeć?” - zapytał mnie znajomy, mając na myśli fakt, że w moim telewizorze głównie można zobaczyć rozmaite kanały informacyjne. „To cię ogłupia. To ci fałszuje obraz świata. To nawet wpływa na to, jak i o czym mówisz. Otrząśnij się. Życie nie składa się z samej polityki”.
Znajomy, jak to znajomy, powiedział szczerze, co o mnie myśli i zostawił mnie moim własnym dumaniom. A ja, zamiast wyłączyć telewizor i wyjść na spacer, zacząłem się zastanawiać, dlaczego główną treścią kanałów informacyjnych są przede wszystkim pyskówki niewielkiej grupki ludzi uważających się za polityków. A co z całą resztą otaczającej nas rzeczywistości? Dlaczego informowanie o niej ogranicza się praktycznie do programów interwencyjnych, które często w taki czy inny sposób też ocierają się o politykę, tylko czasami na niższym, niż ogólnokrajowy, poziomie?
Wydaje mi się, że wiem. Skupianie się na polityce jest łatwe i tanie, gwarantuje widowisko i odpowiedni poziom emocji. Prosto jest posłać jednego reportera na konferencję prasową polityka, a drugiemu kazać potem podtykać mikrofon pod nos innym politykom. O wiele trudniej jest tygodniami przygotowywać ciekawy reportaż o heroicznym zmaganiu z problemami codzienności przez jakąś zwykłą rodzinę. A i koszty zajmowania się politykami bez porównania mniejsze.
Tak, jak rozmaitego rodzaju widowiska typu show i seriale stały się głównym wypełniaczem tak zwanych dużych anten, polityka stała się watą wypełniającą ramówki kanałów informacyjnych.
Niedawno prof. Jerzy Bralczyk powiedział, że media są siłą kształtującą sposób wypowiadania się polityków i zwrócił uwagę, że polityk w mediach musi mówić krótko, szybko, wyraziście, wręcz dosadnie. Nie może używać języka skomplikowanego, argumentacja nie może być zbyt rozbudowana. To wymusza także konieczność skrajnego upraszczania tego, co się mówi. Ta zasada dotyczy nie tylko telewizji czy radia. Ta zasada opanowała wszystkie media, łącznie z drukowanymi, które coraz bardziej starają się upodobnić do Internetu. Pani prof. Dorota Simonides zwróciła uwagę na coś jeszcze groźniejszego. „Gdy pojawia się kamera, politycy stają się innymi ludźmi. Ci, którzy do tej pory drzemali w sejmowych fotelach, na widok kamery rzucają się do głosu, nie zważając czy mają coś mądrego do powiedzenia, czy też nie. Przed kamerą całkiem rozsądni ludzie zaczynają tracić z oczu sens swojej wypowiedzi, bo chcą za wszelką cenę uczynić swoje słowa bardziej medialnymi”.
Zdaniem prof. Simonides, gdyby obrady Sejmu nie były transmitowane w telewizji, były nie tylko spokojniejsze, ale też bardziej merytoryczne. No tak, ale do merytorycznej dyskusji trzeba się dobrze przygotować. A do emocjonalnych pokrzykiwań wystarczy kilkugodzinny kurs u specjalisty od wizerunku.
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
Inne tematy w dziale Polityka