Dowiedziałem się właśnie, że istnieje cos takiego, jak „Słowo roku”. Ponieważ zarówno jako ksiądz, jak i jako dziennikarz „pracuję w słowie”, postanowiłem się dowiedzieć o co chodzi i jakie jest tegoroczne słowo.
Okazuje się, że każdego roku redakcja New Oxford American Dictionary przygotowuje na czas Świąt Bożego Narodzenia wielką niespodziankę – ogłasza Słowo Roku. Okazuje się również, że to wstyd, iż dotychczas nic o tej inicjatywie nie wiedziałem, ponieważ wybór słowa roku wśród wielu ludzi budzi emocje – zarówno pozytywne, jak i negatywne. Co nie znaczy, że wielu nie traktuje go przede wszystkim jako świetnej zabawy.
Nie udało mi się dowiedzieć, jakie były słowa roku w latach poprzednich, ale wiem, jakie jest słowo roku 2009. To angielskie słowo „unfriend”, czyli… „odprzyjaźnić się”. Czyżbyśmy mieli rok zrywania przyjaźni? Niedobrze. Od razu przypomniały mi się nagłaśniane przez media problemy naszych polityków, którzy niedawno z bólem stwierdzali, że w polityce nie ma miejsca na przyjaźń. Czyżby w redakcji tak szacownego słownika kierowali się wydarzeniami na polskiej scenie politycznej?
Oczywiście, samo dopuszczenie takiej myśli świadczy o moich kompleksach i zaściankowości. Ponieważ słowo „unfriend” zasłużyło na tak wysoką pozycję nie dzięki naszym politykom, ale dzięki Internetowi. Redaktorzy New Oxford American Dictionary nadali temu słowu kolejne znaczenie - czasownik znaczy tyle co usunąć osobę z grupy „znajomych” w serwisie społecznościowym.
Unfriend zyskało na popularności dzięki Facebookowi. I nie jest to jedyne słowo, które nabrało znaczenia i nowych treści dzięki Internetowi. Na przykład follow (śledzić) zyskało zupełnie nowe znaczenie za pośrednictwem Twittera. Okazuje się, że dzięki globalnej sieci słowa mogą nawet stawać się innymi częściami mowy. Słówko friend (odpowiadające polskiemu zaprzyjaźnianiu się) jeszcze niedawno nie występowało jako czasownik.
Muszę przyznać, że jako stały użytkownik Internetu głupio się czuję, że słowo roku 2009 oznacza wywalenie kogoś ze społeczności. Wolałbym jakieś słowo niosące pozytywną treść. To tak, jakby Kościół najważniejszym słowem któregoś roku ogłosił ekskomunikę. Przecież nie o to chodzi.
Okazuje się, że nie jestem osamotniony w moich wątpliwościach. Założyciel opiniotwórczego serwisu ReadWriteWeb stwierdził, że unfriend to dziwny wybór. Zauważył, że w ostatnim roku zwiększył się zakres społecznościowej aktywności w Internecie. Jego zdaniem większość ludzi wcale się nie odprzyjaźniała, tylko robiła wręcz coś odwrotnego.
Na i bardzo dobrze. Podobnie jak dobrze, że Kościół coraz więcej uwagi poświęca Internetowi, jako metodzie komunikacji z ludźmi. Podobno przedstawiciele Facebooka, YouTube i Wikipedii wzięli udział w zgromadzeniu plenarnym przewodniczących komisji ds. środków przekazu konferencji episkopatów Europy. To też znak czasu. Podobnie jak słowo roku.
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
Inne tematy w dziale Polityka