„Ponad sto krzyży usunięto we wtorek z poboczy warszawskich ulic. - To nie zamach na wiarę. Przywracamy porządek - mówi Adam Sobieraj z Zarządu Dróg Miejskich”. Taką wiadomość przyniosła w środę jedna z gazet. „Ze stołecznych poboczy i oddzielających jezdnie pasów zieleni znikają krzyże, stawiane w miejscach wypadków śmiertelnych. Usuwają je – po cichu, najczęściej w nocy – pracownicy Zakładu Oczyszczania Miasta na polecenie Zarządu Dróg Miejskich” – zawtórował jej drugi dziennik. „Ustawa mówi, że w pasie drogowym mogą znaleźć się tylko niezbędne elementy: drzewa, oświetlenie, znaki drogowe. Krzyże, podobnie jak billboardy, mogą rozpraszać kierowców i powodować nowe wypadki” – tłumaczy w niej ten sam Adam Sobieraj.
Szczerze mówiąc nie jestem przesadnym zwolennikiem ustawiania krzyży na poboczach dróg dla upamiętnienia wypadków drogowych. I nie jestem w tym odosobniony. „Kościół nie namawia do stawiania krzyży przy poboczach” – przypomniał ostatnio ks. Marian Midura, krajowy duszpasterz kierowców.
A jednak warszawska akcja usuwania krzyży z poboczy dróg wzbudziła we mnie niesmak. A nawet zażenowanie. Przede wszystkim ze względu na moment, który wybrano, aby ją przeprowadzić. Nie wiem, kto wymyślił, aby spontanicznie i bez niczyjej zgody stawiane krzyże usuwać właśnie teraz, ale ośmielam się twierdzić, iż ten ktoś wykazał się kompletnym brakiem wyczucia. Wyczucia chwili. Organizowanie tego typu akcji właśnie teraz, miesiąc po szokującym wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, nakazującym usunięcie krzyży z włoskich szkół, jest mniej więcej tak celne, jak reklama jednego z portali aukcyjnych, popularnych w Polsce. Otóż ten portal zachęca do korzystania ze swego serwisu prezentowego używając do tego melodii kolędy „Wśród nocnej ciszy”. Niestosowność tego zabiegu marketingowego uderza nawet ludzi dość obojętnych religijnie. Ale komuś w agencji reklamowej i w samym portalu zabrakło wyczucia chwili.
Jeszcze niedawno krzyże, które w niektórych miejscach stoją od kilku lat i traktowane są przez bliskich ofiar jak alternatywne nagrobki, nikomu nie przeszkadzały. „Co sprawiło, że Zakład Oczyszczania Miast zainteresował się nimi akurat teraz?” – zapytała jedna z gazet. „To jego statutowe obowiązki, o których może mu przypomnieć ZDM. Przypomnieliśmy i widać efekt” – mówi z satysfakcją Adam Sobieraj z Zarządu Dróg Miejskich. Świetnie. Ale dlaczego przypomnieli właśnie teraz? A nie na przykład pół roku temu?
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
ADWENTOWA CZEKOLADKA zaprasza
Inne tematy w dziale Polityka