ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
353
BLOG

Uzależnieni

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Społeczeństwo Obserwuj notkę 7

Wygląda na to, że w codziennej bieganinie nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo jesteśmy uzależnieni. Nie, nie chodzi o używki czy jakieś inne nałogi. Tak naprawdę chodzi o wygodę i przyzwyczajenia. I o to, że zatracamy z tego powodu pewne umiejętności. Lub przynajmniej gotowość do stosowania sprawdzonych wcześniej przez wieki rozwiązań.

„Internet mi wysiadł i już od czterech dni nikt nie potrafi tego naprawić” – pożalił się pracownik pewnej korporacji o zasięgu światowym. „W pracy?” – zainteresował się problemem nauczyciel akademicki w średnim wieku. „Nie, w domu” – z przygnębieniem powiedział pracownik globalnej firmy, który bardzo nie lubi, gdy ktoś nazywa go korpoludkiem. „Okazuje się, że we współczesnym świecie Internet jest niezbędny do normalnego funkcjonowania na płaszczyźnie prywatnej i rodzinnej” – powiedział tonem zmęczonego odkrywcy. „Na przykład do czego?” – bez przekonania zapytała pani domu. „Na przykład do dokonywania opłat. Wiecie, że pierwszy raz od kilku lat musiałem iść z rachunkami na pocztę? To jest coś okropnego. Musiałem stać w długiej kolejce. Tyle czasu zmarnowane!” – rozemocjonował się jeszcze bardziej pracownik korporacji. „Trzeba było już dawno zrobić w banku stałe zlecenia i po sprawie” - doradził nie bez złośliwego uśmiechu jedyny w naszym gronie student i pospiesznie wyciągnął z kieszeni smartfona, który wydawał irytujące dźwięki. Z uwagą zaczął studiować zawartość ekranu, po czym pospiesznie zabrał się za wystukiwanie jakiegoś tekstu. Nauczyciel akademicki zajrzał mu przez ramię, upewniając się, że student pisze jakiś komentarz na portalu społecznościowym.

„Wygląda na to, że ktoś tu jest uzależniony od Internetu” – odezwał się milczący dotąd urzędnik samorządowy, nie bardzo wiadomo, pod czyim adresem. Pracownik korporacji wziął jego słowa do siebie. „Nie jestem uzależniony od Internetu, tylko nie chcę marnować czasu na rzeczy, które dzięki Internetowi da się załatwić w kilka minut” – żachnął się.

„Mnie w zeszłym tygodniu przy aktualizacji padła nawigacja GPS, a miałem jechać do jakiejś dziury na drugim końcu kraju. Myślałem, że zwariuję i nigdy nie dojadę. Jednak wydruki z internetowych map to nie to samo, co głos podpowiadający kolejne manewry” – refleksyjnie dorzucił swoje doświadczenia właściciel firmy z grupy średnich i małych przedsiębiorstw. „Mogę panu zaktualizować tę nawigację” – zaoferował się student z miną pełną zrozumienia i wyższości. „Wolałbym, żeby mnie ktoś nauczył, jak się to poprawnie robi, bo nie chciałbym bym być uzależniony od kogokolwiek. W końcu to trzeba aktualizować co kilka miesięcy” – delikatnie odrzucił propozycję przedsiębiorca. „Mogę i nauczyć, skoro tak się pan boi ode mnie uzależnić” – powiedział student z krzywym uśmiechem.

„No właśnie, oto jest dylemat. Być zależnym od maszyn czy od ludzi?” – odezwał się profesor i wrócił do lektury książki na swoim czytniku.

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo