Ciągle siedzi mi w głowie sprawa listu pasterskiego arcybiskupa Kazimierza Nycza, który w najbliższą niedzielę będzie odczytywany w kościołach archidiecezji warszawskiej. Przytoczę tu więc felieton, który wygłosiłem na falach Radia eM:
"Jeden polski arcybiskup napisał list na początek roku szkolnego i katechetycznego. Sporo miejsca w swym piśmie poświęcił świętemu Pawłowi Apostołowi. Powie ktoś - na i cóż w tym dziwnego? Przecież każdy wie, że właśnie zaczyna się nowy rok szkolny, a w Kościele na całym świecie trwa zainicjowany przez Papieża Rok świętego Pawła.
A jednak wokół tego listu wybuchła wielka awantura. A właściwie wokół jednego niewielkiego fragmentu. Ten arcybiskup napisał: „Współcześni świętemu Pawłowi pytali, czy prześladowca może być apostołem? My też pytamy dziś, czy ktoś kto zawiódł, zdradził, może uczestniczyć w budowaniu naszej Ojczyzny i jej struktur. Patrząc na świętego Pawła musimy powiedzieć, że może i powinien uczestniczyć, pod warunkiem że przeżył nawrócenie tak jak On. Że się przyznał i żałował, i tak jak święty Paweł, do końca był świadom swojej niegodności".
Zaraz pojawili się tacy, którzy uznali, że są uprawnieni do dawania słowom biskupa właściwej wykładni i zawiadamiania wszystkich, kogo miał na myśli, pisząc zacytowane słowa.
Zawsze denerwowało mnie na lekcjach polskiego stawiane przez nauczycieli pytanie „co poeta miał na myśli?". Kiedyś nie wytrzymałem i wrzasnąłem na całą klasę: „Myślał o tym, ile mu za ten wiersz zapłacą". Byłem właśnie świeżo po osobistym doświadczeniu, że za artykuły i wiersze redakcje płacą honoraria, więc proszę się nie dziwić.
Przyznaję, że dziennikarze i politycy, którzy postanowili wiedzieć, kogo arcybiskup miał na myśli pisząc list pasterski, wkurzyli mnie tak samo, jak kiedyś poloniści. Moim zdaniem to po prostu skandal. To kolejna w Polsce próba instrumentalnego traktowania Kościoła i jego reprezentantów. Jedna z dziennikarek dopuściła się nawet poważnej manipulacji, doprowadzając do tego, że znany polityk publicznie duchownego obraził.
Wspomniany hierarcha szybko uciął domysły i spekulacje: „Listy do diecezjan piszę w kontekście ściśle religijnym i tylko w takim należy je czytać" - oświadczył. I można by uznać, że jest po sprawie. Ale nie jest. Co prawda zmanipulowany polityk, gdy wreszcie zrozumiał, o co chodzi, biskupa przeprosił, ale inni jakoś na to nie wpadli. Ani politycy, ani dziennikarze."
A list abp. Nycza jest naprawdę mądry. Warto go poznać w całości, a nie tylko z medialnych wyrywków. Można go przeczytać tutaj.
Inne tematy w dziale Polityka