ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
42
BLOG

Podwójność

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Polityka Obserwuj notkę 21

Najbardziej znany polski astronom był przez wiele lat tajnym współpracownikiem PRL-owskich służb specjalnych. Aktywnym współpracownikiem. Własnoręcznie napisał ileś donosów. Zachowało się zobowiązanie do współpracy i w ogóle cała dokumentacja jego działalności na tym polu. Wytropił to - a jakże, niezawodny w tych klimatach - jeden polski tygodnik i obwieścił wszem wobec.

Zapanowała chwilowa konsternacja. Po czym - w niewiele godzin po ujawnieniu światu tej smutnej wiadomości - jedna z gazet codziennych włożyła sporo wysiłku w to, aby narodowi wytłumaczyć, że donosić co prawda donosił, ale nikomu nie szkodził i w ogóle nie robił niczego złego, bo tak się przecież w PRL-u na co dzień żyło. Podwójnie.

Zaraz pojawiły się analogie do sprawy pewnego arcybiskupa, któremu wyciągnięcie przez ten sam tygodnik sprawy o współpracę z SB zamknęło drogę awansu. Pamiętliwi komentatorzy przypominają, że ów arcybiskup tłumaczył się tak samo, jak znany astronom. Ale ta analogia, jak prawie wszystkie analogie, ma słabe strony. Po pierwsze, na duchownego zachowała się o wiele mniej jednoznaczna dokumentacja niż na astronoma, a po drugie, astronom się bez problemu przyznał do tego, co mu się zarzuca, a arcybiskup niekoniecznie.

Mnie jednak szczególnie martwi owo łatwe rozgrzeszanie, któremu tak dużo miejsca poświęciła dziś codzienna gazeta. "Podpisywało się jedno, robiło drugie" - broni się badacz kosmosu, a dziennikarze uważają, że to bardzo dobre wytłumaczenie.

Istotnie, PRL oparty był na kłamstwie. Nawet w Kościele przymykano oko na to, że co innego się w PRL-u myślało, co innego mówiło, a jeszcze co innego robiło. Ale czy rzeczywiście można tą podwójnością (a nawet potrójnością) wszystko załatwić? Jeśli przyjmiemy wytłumaczenie astronoma i na tym zamkniemy sprawę, sprawimy, że straci sens poświęcenie tych wszystkich, którzy w fałszywych warunkach PRL-u jednak podejmowali heroiczny wysiłek życia uczciwego, zgodnego z fundamentalnymi zasadami i sumieniem. Tych, którzy potrafili poświęcić karierę własną i lepszy byt swej rodziny w imię wierności podstawowym zasadom moralnym. Takich ludzi - anonimowych, bo nigdy nie chwalili się tym, co zrobili - mamy w Polsce tysiące. Czy oni niczym się nie różnią od tych, którzy podpisywali jedno, a robili drugie?

Być może gdyby młody adept badania kosmosu nie uznał kiedyś podpisania zgody na współpracę z bezpieką za coś zwyczajnego, dzisiaj nie byłby jednym z najbardziej znanych astronomów i nie dokonałby swych odkryć. Ale być może mielibyśmy o jednego prostolinijnego i wiernego zasadom Polaka więcej. Co ważniejsze?

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka