Finansowana w sporej części z przymusowego abonamentu publiczna Telewizja Polska właśnie odkryła swą nową misję. Jej wyrazem jest nie mniej nowy w Polsce reality show pod zachęcającym tytułem "Mamy mamy".
"A oto bohaterki I edycji programu, odważne i silne kobiety, które szukają drugiej połowy: Stella - żywiołowa brunetka, Mistrzyni Polski w prowadzeniu psów, Sylwia - wrażliwa właścicielka prywatnego przedszkola i Joanna – seksowna, pewna siebie ex-modelka. Kobiety z pasją, aktywne i spełnione zawodowo, ale przede wszystkim MAMY.
Choć są „po przejściach”, zdążyły już nabrać dystansu do przeszłości i próbują na nowo ułożyć sobie życie. Są gotowe na nową miłość, ale teraz każdemu potencjalnemu partnerowi będą bardzo uważnie się przyglądać! Który z kandydatów zwróci ich uwagę na pierwszej randce? Czy na widok niektórych z nich mocniej zabiją im serca? Nasze kandydatki tęsknią za spontanicznym uczuciem, ale jednocześnie myślą o swoich dzieciach. Ostatnio to one były ich całym światem. Szczęście pociech jest dla nich najważniejsze. Z myślą o nich będą również podejmować decyzję" - czytamy na internetowych stronach TVP.
A może by ten reklamowy tekst uzupełnić?
"Tylko ten, kto zrozumie co się stało i pogodzi się z przeszłością, będzie w stanie bez lęku patrzeć w przyszłość i z powodzeniem zacząć nowe życie. W kąciku nowego początku staramy się wytłumaczyć zachodzące zmiany i wskazać sposoby rozwiązania problemów z nimi związanych. Tutaj znajdziesz wskazówki, jak pogodzić się z rozwodem lub separacją, pozbyć się negatywnych emocji związanych z przeszłością, skończyć rozpamiętywanie tego co było oraz skupić się na teraźniejszości.
Nowy początek pociąga za sobą wiele zmian: zmianę miejsca zamieszkania, zmianę pracy, zmianę trybu życia, nawet zmianę zainteresowań. Każda zmiana pociąga za sobą element niepewności i niepokoju. My staramy się pokazać, że nowy etap w życiu też może być ciekawy, często nawet lepszy od poprzedniego, bo nie ma nic bardziej destruktywnego jak trwanie w nieudanym, toksycznym związku.
Zacznij teraz nowe życie!"
Ten drugi cytat pochodzi ze strony internetowej firmy zajmującej się... organizowaniem rozwodów. Tej samej, która była współorganizatorem niedawnych "Targów rozwodowych", które bez większego sukcesu odbyły się we Wrocławiu, a jak wieść gminna niesie niedługo mają zostać powtórzone w stolicy. Prawda, że bardzo te dwa cytaty są do siebie podobne?
Ciekaw jestem, czy nowy reality show TVP zalicza do programów misyjnych.
Pewnie wyjdę na ponurego klechę, który sam żyjąc w celibacie za życiowy cel postawił sobie utrudnianie życia innym i zmuszanie ich do wierności jednemu partnerowi, a w przypadku rozwodu trwania w pełnej cierpienia samotności, ale mimo to powiem głośno: jestem szczerze zdumiony, że ten - myślę, iż nie tylko z punktu widzenia nauczania Kościoła - niosący dwuznaczne przesłanie program, realizuje właśnie telewizja publiczna. Nie zdziwiłbym się i chyba nawet nie strzępiłbym języka, gdyby pojawił się w którejś z telewizji komercyjnych. Ale przecież telewizja publiczna po to ma abonament, aby realizowała misję. Czy do jej misji należy pośrednie namawianie do rozwodów (bo czym jest pokazywanie, że układanie sobie życia na nowo to znakomita zabawa?). Czy do jej misji należy pokazywanie, że każdy, kto po dramacie rozpadu małżeństwa próbuje trwać w wierności złożonej przysiędze, to ktoś nie na czasie i w ogóle niedzisiejszy?
Czym się kierował pan prezes Andrzej Urbański, czym się kierowali członkowie zarządu TVP (zwłaszcza ci, którzy chętnie pokazują się w towarzystwie kościelnych hierarchów), dopuszczając tak dziwaczny program na publiczną antenę?
Jak znam życie, odpowiedzi na moje pytania nie dostanę, a internauci nawrzucają mi odsadzających mnie od czci i wiary komentarzy. Jestem jednak przekonany, że nie tylko ja i paru innych nosicieli koloratek wpadło w zdumienie widząc w TVP nowe rozumienie jej misji. Myślę, że tak samo zdziwionych jest mnóstwo zwykłych Polaków. Ale będą siedzieć cicho ze strachu przed agresją tych "nowoczesnych", "otwartych" i "życiowych realistów", którzy programem się zachwycą.
Ja nie widzę powodów, aby siedzieć cicho. Skoro telewizja jest publiczna, to znaczy ze powinna się liczyć również z moim zdaniem. I nie wymyślać sobie bez potrzeby nowych misji.
PS. Sprawa emitowania tego programu w telewizji publicznej, a nie w TVN jest dla mnie tym dziwniejsza, że za pomysłem stoi onetowy serwis internetowy.
Na niedzielę: Dzierżawcy
Inne tematy w dziale Polityka