Czy wyobrażacie sobie w Polsce katolicką parafię, w której nie ma w kalendarzu uroczystości I Komunii świętej? Ja sobie nie tylko wyobrażam. Wiem, że w niektórych latach w ciągu ostatnich kilkunastu lat takie parafie się zdarzały. To pojedyncze parafie spośród tych, na terenie których nie ma ani jednej szkoły podstawowej.
Dzisiejsza Gazeta Wyborcza wykryła: "Biskup bydgoski nie pozwolił dzieciom, które uczą się poza rejonem, przystępować do Pierwszej Komunii Świętej w kościołach przy szkołach, z kolegami z klasy. Mają to robić w swoich parafiach". Problem nie jest nowy i nie ogranicza się do diecezji bydgoskiej. W różnym stopniu, zależnie od sieci podstawówek, musiały się z nim po roku 1990 zmierzyć wszystkie polskie diecezje katolickie. To jeden z "efektów ubocznych" powrotu katechezy do szkół. O wiele bardziej dotkliwym dla parafii wiejskich i małomiasteczkowych jest inny - radykalny spadek związku z parafią młodzieży.
Z ogłoszonych niedawno badań CBOS wynika, że w ogóle polskie parafie są w odwrocie. Parafianie nie tylko mają poczucie braku wpływu na to, co się w parafiach dzieje, ale również nie palą się do tego, aby ten wpływ mieć. Jeśli to prawda (jakoś nie potrafię mieć pełnego zaufania do badań sondażowych), to sytuacja jest trudna. Ale - trzeba to sobie jasno powiedzieć - nie dotyczy tylko Polski. Już wiele lat temu od bardzo światłych ludzi w Kościele słyszałem opinie, że nadchodzą czasy odwrotu od parafii, a ich miejsce zajmą małe wspólnoty. Jakoś nie za bardzo w to wierzę. Tzw. małe wspólnoty wedle moich obserwacji mają tendencje do zamykania się i zamieniania w kluby wzajemnej adoracji. Niewiele z nich pamięta o tym, że ich podstawowym zadaniem jest służba na zewnątrz.
Problem na bydgoskim przykładzie nagłośniony przez GW jest poważny. Rozumiem argumenty za tym, żeby dzieci przeżywały pierwszą Komunię w gronie najbliższych kolegów i koleżanek. Są przede wszystkim pragmatyczne. Ale myślę, że siła ich przekonywania jest pozorna. I krzywdząca dla samych dzieciaków, które pierwszy raz w pełni mają uczestniczyć we Mszy św. Z drugiej strony nie mam przekonania, że najlepszym sposobem rozwiązywania problemu jest wydawanie rozporządzeń. Rodzicom (bo to oni, a nie dzieciaki są tu prawdziwym problemem) trzeba wytłumaczyć, dlaczego rodzinna parafia jest właściwym miejscem przeżywania uroczystości I Komunii św.
W niektórych parafiach w Polsce istnieje nie tylko masowa I Komunia św., ale również tzw. Wczesna Komunia. Zwykle odbywa się ona w niewielkich grupach, w bardzo uroczystej i nadzwyczaj rodzinnej atmosferze. Nie spotkałem przez prawie pół wieku ani jednego człowieka, który przyjmując po raz pierwszy Komunię św. właśnie w takich okolicznościach, a nie razem z kolegami i koleżankami z klasy, tego faktu żałował lub w jakikolwiek sposób był z tej przyczyny szykanowany przez rówieśników.
Myślę, że sytuacja coraz bardziej dojrzewa do tego, aby stopniowo odchodzić od "masowych" I Komunii św., które często bardziej zasługują na miano "zorganizowanej obrazy Bożej" niż na nazwanie jedną z najważniejszych w życiu katolika uroczystości. Być może nadszedł już czas, aby zorganizować w parafii kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt niewielkich uroczystości, zamiast dwóch-trzech "masówek".
Wiem, łatwo mi z pozycji księdza tylko pomagającego w pracy duszpasterskiej wypisywać takie rzeczy. To przecież oznacza znacznie więcej pracy nie tylko dla księży, ale mnóstwa ludzi w parafii i dla samych rodziców. Ale mam nadzieję, że po pierwszym oburzeniu, jednak zdecydują się oni zastanowić, czy ze względu na wagę wydarzenia, jakim jest I Komunia św., nie warto jednak się wysilić.
Na poniedziałek: Plemię przewrotne
Inne tematy w dziale Polityka