Wygląda na to, że poseł Jarosław Gowin zmarnował dużo czasu kierując od maja br. pracami zespołu bioetycznego i przygotowując dla premiera rekomendacje dotyczące ratyfikacji przez Polskę Konwencji Bioetycznej Rady Europy. Kilka miesięcy zmarnowali też członkowie zespołu. No, może nie wszyscy. Czas marnowali wszyscy, którzy chcieli kwestię in vitro w Polsce choć trochę ucywilizować. Nie marnowali ci, którzy optowali za rozwiązaniem "pragmatycznym", czyli prawnym usankcjonowaniem samowolki, z którą mamy do czynienia aktualnie.
Zamiast marnować czas na badanie różnych rozwiązań trzeba było zapytać o zdanie Ewę Siedlecką z Gazety Wyborczej. Ona już dawno ustaliła, co jest dobrem człowieka (szansa na wyrok śmierci wydany przez lekarza, dzielącego maleńkich ludzi tuż po zapłodnieniu na wartych wszczepienia i niewartych wszczepienia do matczynego łona), a co ideologią (czyli zminimalizowaniem ingerencji człowieka i powierzeniem naturalnym mechanizmom decyzji o dalszym rozwoju). Red. Siedlecka stosuje stary jak świat zabieg - zło nazywa dobrem, a dobro złem. Rozwiązanie akceptowane (bo przecież nie promowane) przez Kościół katolicki to "ideologia". Samowolka i zabijanie dopiero co poczętych ludzi, na które Kościół się nie zgadza, to "dobro człowieka". Taką przewrotną "logikę", podaną w atrakcyjnej formie, można znaleźć już w pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju.
Do szału doprowadza mnie coraz modniejsze w Polsce (nie tylko wśród zwolenników zabijania nienarodzonych, ale również przez część katolików, w tym niektórych duchownych) ograniczanie chrześcijaństwa, katolicyzmu, do obrony życia ludzkiego od poczęcia. Jest ona jedynie konsekwencją poważnego traktowania Ewangelii skonfrontowanej z najnowszymi zdobyczami wiedzy o człowieku. Ale nie mniej wkurza mnie czynienie z prawa do bezkarnego zabijania niewinnych i bezbronnych ludzi sztandarowego hasła i znaku rozpoznawczego nowoczesności, inteligencji i cywilizacyjnego postępu. To wielka ściema.
Jeżeli Ewa Siedlecka wierzy w to, co napisała, to mi jej bardzo żal, jak każdego człowieka, któremu pomieszały się podstawowe kwestie, takie jak nazywanie dobra dobre a zła złem. A jeżeli myśli inaczej, a napisała po to, aby być w zgodzie z linią gazety, w której pracuje, też zasługuje na troskę. Nie należy jej jednak potępiać. Raczej pomyśleć, jej jej pomóc.
Mam nadzieję, że poseł Jarosław Gowin nie pozwoli, aby jego czas okazał się zmarnowanym. Mam nadzieję, że przedstawiając premierowi różne koncepcje, powie: "Ale ja, katolik, uważam, że właściwa jest ta".
Na czwartek: Nie chcieliście
Inne tematy w dziale Polityka