Wnuk Anny Walentynowicz jest zły, że pracę w Polskiej Grupie Zbrojeniowej dostał w Warszawie a nie w Gdańsku.
Krytykuje też szefa pomorskiego PiS Janusza Śniadka za to, że dostał dalsze niż mu to obiecano miejsce na liście do Sejmu.
Wnuk legendarnej działaczki "Solidarności" utrzymywał się z pracy jako taksówkarz.
Miał Dacię Logan, którą kupił dzięki pomocy finansowej babci.
W 2015 roku próbował wybić się na nazwisku babci do Sejmu.
Startował z listy PiS, niestety, nie udało mu się zdobyć mandatu posła.
Wtedy jednak przyszła pomocna dłoń od Antoniego Macierewicza.
W połowie 2016 roku Walentynowicz zawiesił działalność taksówkarza i dostał pracę w spółce Pit-Radwar wchodzącej w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która podlega szefowi MON.
Pracuje tam od lipca 2016 r.
Zasiada też w Radzie Miejskiej w Gdańsku.
Ale nie jest tym usatysfakcjonowany.
W PIT Radwar Walentynowicz zarobił w 2017 r. 82,4 tys. zł netto.
Miesięcznie to 6,8 tys. zł. Dostał też 24,1 tys. zł jako radny w Gdańsku.
W ubiegłym roku otrzymał ponadto 250 tys. zł zadośćuczynienia za śmierć babci w katastrofie smoleńskiej.
Walentynowicz chciałby kandydować z wysokiego miejsca na liście PiS w wyborach samorządowych.
– Zgłosiłem chęć kandydowania, Janusz Śniadek o tym wie od dawna, ale ostatnie ustalenia były podjęte w zeszłym roku, a teraz on mnie unika.
Wymijaliśmy się dzisiaj przy okazji udzielania wywiadów, nie przywitał się nawet i uciekł ".
Nie ma dobrego zdania o szefie pomorskiego PiS.
Uważa, że już raz go oszukał.
Bo miał dostać 7. miejsce na liście do Sejmu, a startował z 16.
http://natemat.pl/243591,kim-jest-piotr-walentynowicz-wnuk-anny-walentynowicz-narzeka-na-pis