Urodził się 21.vi.1908 r. w małopolskim Jordanowie. 29.vi.1908 r. przyjął Sakrament Chrztu św. w starym kościele pw. Przenajświętszej Trójcy w Jordanowie (tego samego roku rozpoczęto budowę nowego…) Rodzice, Jan i Anna z domu Fulińska, prowadzili gospodarstwo rolne, a ojciec dorabiał jako szewc. Miał troje synów. Po szkole powszechnej w rodzinnym miasteczku ukończył powstałe w 1904 r. gimnazjum humanistyczne im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu (mieszkał w tamtejszej bursie), po czym w 1926 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej. Studiował filozofię i teologię na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. W formacji młodego kleryka udział brali tacy luminarze jak ks. Jan Nepomucen Fijałek (1864, Pogwizdów – 1936, Kraków), wybitny znawca dziejów chrześcijaństwa; ks. Władysław Wicher (1888, Krzyszkowice – 1969, Kraków), ks. Józef Archutowski (1879, Karolin - 1944, Warszawa), który zginął podczas Powstania Warszawskiego, czy ks. Czesław Lewandowski (1864, Błotnica -193 4, Kraków), ze Zgromadzenia Misji (łac. Congregatio Missionis – CM). Uzyskiwał dobre i bardzo dobre wyniki… W tym też czasie rozpoczął prowadzenie „notatek duchowych”, świadectwa pracy i pragnienia podążania drogami świętości – prowadził je do aresztowania w 1941 r. Zanotował m.in.: „Postanowiłem więcej rozważyć i być przejętym swoją nędzą i słabością w namiętnościach i więcej starać się o ducha modlitwy. Jezu, tak szczerze chcę postępować w doskonałość, by się Tobie podobać i służyć”20.xi.1929 r.. Święcenia kapłańskie z rąk abpa Adama Stefana Sapiehy (1867, Krasiczyn – 1951, Kraków), metropolity krakowskiego, otrzymał 1.ii.1931 r., kościele św. Anny w Krakowie. Mszę św. prymicyjną odprawił w rodzinnym Jordanowie… Pracował jako wikariusz w parafiach pw. Wszystkich Świętych i Przemienienia Pańskiego w Pobiedrzu – dziś Paszkówka (lata 1931-1932) - oraz pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Suchej Beskidzkiej (lata 1932-1935). W Suchej Beskidzkiej był też katechetą w szkole powszechnej w przysiółku Błądzonka. W 1935 r. został wikariuszem w parafii pw. Najświętszej Rodziny w Zakopanem (lata 1935-41). W Zakopanem pełnił obowiązki katechety w Gimnazjum i Liceum im. Oswalda Balcera, w Szkole Koronkarstwa, w prywatnej szkole św. Teresy i w szkole wieczorowej. Był też spowiednikiem sióstr Albertynek na Kalatówkach (dziś pustelnia św. brata Alberta). Zasłynął też jako mistrz słowa, wybitny kaznodzieja. Jego kazań słuchała cała inteligencja zakopiańska. Zaangażował się też w pracę społeczną. Chrześcijański Związek Gospodarczy wysunął nawet jego kandydaturę na radnego w wyborach do Rady Miejskiej Zakopanego… Po napaści niemieckiej i rosyjskiej na Rzeczpospolitą Zakopane znalazło się w zaborze niemieckim. Rozpoczęły się represje. Był jedną z osób bardziej zagrożonych, bowiem nie pochodził z Podhala i musiał uzyskać prawo czasowego pobytu. Uzyskał. Na zaniepokojenie wyrażane w listach rodziców odpowiadał uspokajająco, jednocześnie wyrażając głęboką wdzięczność za wysiłek, który rodzice włożyli w jego wychowanie. Pisał: „Pamiętajcie, kim jesteście! Takimi zostańcie do śmierci!”… Już w i.1940 r. rozpoczął działalność konspiracyjną w powstałym na gruzach klęski wrześniowej Związku Walki Zbrojnej. Przyjął pseudonim „Jordan”. W swoim mieszkaniu –„na wikarówce” - prowadził nasłuch audycji radiowych, na podstawie którego sporządzał, z bratem Stanisławem, pisemne komunikaty (za posiadanie radia groziła kara śmierci), po czym je rozprowadzał. Zajmował się też – wraz z bratem - kolportażem prasy konspiracyjnej. Jednocześnie pomagał tym, którzy próbowali z Zakopanego przedostać się - przez Słowację, Węgry, Rumunię - na Zachód. M.in. wypisywał świadectwa chrztu, na podstawie których wyrabiano niemieckie dokumenty tożsamości, zezwalające na pobyt na terenie Podhala. Niemiecka Tajna Policja Państwowa, Gestapo, wpadła na ślad fałszywych zaświadczeń i zorientowała się, że jakiś kapłan katolicki musiał brać w procederze… Na przełomie lat 1940-41 Gestapo dokonało aresztowań kilku najaktywniejszych działaczy konspiracji zakopiańskiej (m.in. 19.iii.1941 r. aresztowano Piusa Jabłońskiego (1908, Lipnica Wlk. – 1979, Jabłonka), byłego nauczyciela gimnazjum w Nowym Targu, pełnomocnika Okręgowego Biura Szkolnego w Krakowie na powiat nowotarski, twórcy sieci tajnego szkolnictwa na Podhalu). Wtedy ostrzeżono ks. Piotra, radzono, by opuścił Zakopane i ukrył się… Nie wyjechał, a ostrzegającym tłumaczył, iż nie może opuścić placówki wyznaczonej mu przez biskupa… Został aresztowany 10.v.1941 r. Najpierw poddano go przesłuchaniom w „katowni Podhala” – przedwojennym hotelu „Palace” - gdzie znajdowała się siedziba Gestapo i więzienie. Był bity i torturowany, ale nie wydał nikogo. Współwięźniowie zapamiętali go jako człowieka pełnego s pokoju, pokory, wrażliwego na cierpienia innych - sam głodny, dzielił się z innymi swoją porcją, użyczał - w czasie chłodnych wiosennych nocy w piwnicy, gdy więźniowie spali na betonie - swojej sutanny dla okrycia zziębniętych. Wszak zapisał kiedyś „Trzeba wciąż nad sobą pracować…” – nawet w celi… Potem przetrzymywano go w więzieniu w Tarnowie. Stamtąd, w xii.1941 r., przewieziono go do niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz. Został numerem 24529. Włączono go do komanda „Rajsko”, które przygotowywało teren pod budowę fabryki IG Farben „Buna Werke” Auschwitz w Dworach, mającej produkować olej syntetyczny i syntetyczną gumę Buna-N – oczywiście przy pomocy niewolniczej siły roboczej obozu w Auschwitz. Niemcy skierowali doń wielu księży i osób z inteligencji, skazując ich w ten sposób na śmierć – praca ponad siły prowadziła do szybkiego wycieńczenia… Pracował przy kopaniu rowów kanalizacyjnych w zamarzniętej ziemi, przy dwudziestostopniowym mrozie. Nad „efektywnością” pracy czuwali niemieccy nadzorcy, tzw. kapo, wśród których wyróżniał się niejaki Hans (być może był nim sam Hans Aumaier (1906, Amberg - stracony 1948, Kraków), niem. Schutzhaftlagerführer, czyli szef więźniarskiej części obozu, który miał kiedyś rzec, że „tylko zmarły więzień jest więźniem przyzwoitym”) wyzwiskami i biciem popędzający więźniów, szczególnie znęcając się nad katolickimi kapłanami… Ów kat co jakiś czas wybierał sobie skazańca i kazał mu kopać dół, o wymiarach ciała ludzkiego. Miało to dać ofierze do zrozumienia, że jego los jest przesądzony. Tę udrękę zastosował także wobec Piotra… Piotr zachował jednakże – do końca - niezwykły optymizm, dodawał innym otuchy, często nucił pieśni religijne. Pozostał wierny zapisanemu kiedyś wyznaniu: „Jezu, wspieraj mię, bym przy wierze wytrwał do końca życia i za nią gotów był raczej śmierć ponieść niż - nie daj Boże - miał kiedyś od niej odpaść”(Dziennik, 17.iv.1930 r.). W Niedzielę Palmową 29.iii.1942 r. zwierzył się przyjacielowi, księdzu ks. Władysławowi Puczce (1904, Bestwin - 1984), administratorowi parafii w Białym Dunajcu, który razem z nim pracował w komandzie „Rajsko”, że niemiecki kapo zapowiedział mu na Wielki Tydzień „prawdziwą drogę krzyżową”. Dotrzymał słowa. W czasie pracy 3.iv.1942 r., w Wielki Piątek, Piotr był okrutnie bity, katowany, kopany. Sadystyczny Niemiec, wspomniany Hans, wskazał go swemu kierownikowi obozowej służby pracy (niem. Arbeitsdienstführer) – oskarżając o uchylanie się od pracy. Na oczach owego kierownika zaczął go jeszcze bardziej katować. stłukł mu okulary, walił po głowie, kopał… Na koniec Niemcy urządzili sobie zabawę. Ledwie przytomnego Piotra "ukoronowali" kolczastym drutem, włożyli na ramiona dużą belkę, i zaczęli przeganiać biczami po obozie, aż… Musiano go – z ciężarem na ramionach - do baraku zanieść. Tam ks. Puczka, po kryjomu, z narażeniem życia - Niemcy zabraniali jakichkolwiek praktyk religijnych w Auschwitz - udzielił mu rozgrzeszenia i podał Komunię św. … Zmarł, z ową kłodą na ramionach, tego samego dnia. Ks. Puczce miał na pożegnanie powiedzieć jeszcze: „Do widzenia w niebie!” Ciało spalono w krematorium obozowym… Młodszy brat Piotra, Stanisław, nauczyciel w Zakopanem, uczestnik ruchu oporu, już wtedy nie żył. Niemcy aresztowal i go i w viii.1941 rozstrzelali… Piotr został beatyfikowany, razem ze 108 innymi męczennikami II wojny światowej, 13.vi.1999 r. przez Jana Pawła II. Dwadzieścia lat wcześniej, 7.vi.1979 r. Jan Paweł II, podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, odwiedził obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. W pamiętnej homilii powiedział: „Oświęcim jest rozrachunkiem z sumieniem ludzkości […]. Oświęcim jest miejscem, którego nie można tylko zwiedzać. Trzeba przy odwiedzinach pomyśleć z lękiem o tym, gdzie leżą granice nienawiści. Oświęcim jest świadectwem wojny. To wojna niesie z sobą ów nieproporcjonalny przyrost nienawiści, zniszczenia, okrucieństwa. A jeśli nie da się zaprzeczyć, że objawia również inne możliwości ludzkiej odwagi, bohaterstwa, patriotyzmu, to jednak rachunek strat przeważa. Coraz bardziej przeważa — im bardziej wojna staje się rozgrywką wyrachowanej techniki zniszczenia. Za wojnę są odpowiedzialni nie tylko ci, którzy ją bezpośrednio wywołują, ale również ci, którzy nie czynią wszystkiego, co leży w ich mocy, aby jej przeszkodzić.” Piotr Edward próbował przesunąć „granice nienawiści”, o których wspomniał Jan Paweł II, w kierunku „odwagi, bohaterstwa, patriotyzmu”… Zapłacił za to życiem, zostawiając nam świadectwo i ślad drogi, którą powinniśmy kroczyć: „postępować w doskonałość, by się [Bogu] podobać i służyć”…
za: http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0403blPIOTRDANKOWSKImartyr01.htm
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo