Socjologowie z awansu wszelakiego są w stanie wytłumaczyć wszystko. Zwracam się tedy do wybitnego eksperta z zakresu socjologii stosowanej (przynajmniej wedle TVN), czyli Norberta Maliszewskiego, aby objaśnił mi zdumiewające zjawisko.
Tak się bowiem składa, że doznałem poznawczego dysonansu. Polskie sondażownie wydrukowały, zaś eksperci z zakresu socjologii gawiedzi zgrabnie wytłumaczyli, fenomen wzrostu poparcia dla PO. Ostatnio kształtuje się ono coś w granicach połówki z 40% chodzących na wybory (zbieżność z narodowym C2H5OH absolutnie przypadkowa).
OK, myślę sobie. Nie znasz się gościu na polityce, więc milcz. Milczałem. Ale dzisiaj przeczytałem na jednym z postępowych portali grupy ITI, który jest po imieniu z PO, że samemu rządowi PO, tudzież samemu Premierowi Tysiąclecia, coraz bardziej zwisa, znaczy się spada, rzeczone poparcie.
Na ten moment słupek dla rządu opadł na wysokość ledwie 32% (4% mniej niż miesiąc temu), zaś Premierowi Tysiąclecia zwisa na poziomie 38% i spadł tak samo o 4%.
Jak da się to najprościej wytłumaczyć? Pewnie PiS-em, bo na gruncie racjonalnego myślenia normalnego człowieka zrobić się tego nie da. Przynajmniej bez wspomnianej we wstępie połówki z 40% zawartością.
Od PiS-u zaś najlepszym ekspertem okazał się ostatnio dr Norbert Maliszewski. Ponieważ wcześniej dr Maliszewski zasłynął tu, w S24, z tego, że jest w stanie naukowo uzasadnić każdą manipulację oraz każde głupstwo sondażowe, przeto mój apel skierowałem do niego. Lepszy byłby tylko prof. Kazimierz Kik, ale - niestety - nie zaryzykował dotąd blogowania w tym miejscu.