Miałem okazję obejrzeć w TVN24 dużą część posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości z udziałem przedstawiciela prokuratury Bogusława Michalskiego.
Wcześniej pisałem o tzw. stopklatce w dekoderze Polsatu oraz o bardzo opóźnionej sekcji zwłok. Antypisowskie trolle, którym zapewne najbardziej przypadło do gustu wyjaśnienie Jacka Żakowskiego jakoby za śmiercią śp. Andrzeja Leppera stała IV RP i niesłuszny raport wstępny Andrzeja Czumy, napadły mnie wówczas dezawuując moje przemyślenia. Dziś wiem, że moje wątpliwości w aspekcie potencjalnych błędów prokuratury były absolutnie uzasadnione i jawnie zahaczają o nierzetelność.
W kwestii dekodera prokurator z rozbrajającą szczerością powiedział, że mogła spowodować ją awaria odbiornika. Zaś to oznacza, iż policja i prokuratura nie zadała sobie trudu, by spróbować uruchomić dekoder z pilota, albowiem w ten sposób można było uzyskać prostą odpowiedź na banalne pytanie, tj. czy dekoder został zatrzymany z udziałem osób trzecich. Stopklatka powstała co najmniej 2,5 godziny po śmierci Leppera, więc jest to bardzo istotna okoliczność.
Druga kwestia, to opóźniona sekcja zwłok, czyli po blisko trzech dniach. Któryś z salonowych trolli zarzucił mi, że przecież pobrano próbkę krwi, a ciało załadowano do lodówy, więc w czym rzecz. Obśmiano mnie również z uwagi na moją sugestię, że pewne chemikalia szybko znikają z organizmu z upływem czasu.
Dla salonowych trolli mam złą wiadomość. Próbkę krwi pobrano dopiero w trakcie sekcji zwłok, czyli po blisko 3 dniach, zaś prokurator Bogusław Michalski z rozbrajającą szczerością stwierdził, że zawartość pewnych substancji szybko maleje w ciele denata wskutek m.in. procesów chemicznych, a innych nie maleje. Nb. możemy być tylko zadowoleni, że nieszczęście akurat popadło na krótki weekend, bo strach pomyśleć, co by było w razie np. weekendu 5-dniowego.
To tyle w kwestii profesjonalizmu organów państwa polskiego w sprawie badania okoliczności śmierci śp. Andrzeja Leppera.