Tromtadracja posłów dawno już przekroczyła przyjęte granice. Nie dość, że wybierany przez ledwie połowę obywateli (46,12 proc. uprawnionych nie brało udziału w wyborach roku 2007), to jeszcze dworuje sobie z tych, których ma czelność reprezentować.
Kompromisowa uchwała w kwestii 17 września jest tego dobitnym dowodem. Stwierdzenie "zbrodnia wojenna", która ma "znamiona ludobójstwa" zawiera w sobie sporą dawkę trybu przypuszczającego, bo może się nagle okazać, że "znamiona" te po ponownych oględzinach mogą nagle zniknąć, by nie powiedzieć "rozpłynąć się w wapnie".
Podjęty kompromis ma ewidentne "znamiona niewiedzy" pp. posłów, którzy - w odróżnieniu od większości mieszkańców Rzplitej - nie są do końca pewni co to się stało w Katyniu, Charkowie, Miednoje i w innych miejscach, o których najprawdopodobniej nie usłyszą nawet nasze wnuki. "Mam nieodparte odczucie, że na moich oczach odbywa się kolejny akt eksperymentowania z pamięcią narodową" - napisał wczoraj w komentarzu do mej notki Eugen. "Najbardziej mnie poruszają 'elitarne polemiki' nt. zagadnień, które jeszcze tak niedawno były jasne i zrozumiałe."
To NAWET (podkreślam to słowo) Andrzej Wajda w swojej artystycznej wizji pokazał, że w 1940 r. nie chodziło o mord rabunkowy, co by stać się właścicielem jak największej ilości zegarków naręcznych i kieszonkowych, ale o celowe i planowe wyniszczenie pewnej grupy społecznej z wykształceniem średnim i wyższym, której członkowie legitymowali się obywatelstwem Rzeczypospolitej i identyfikowali się z szeroko rozumianą kulturą polską. A taki czyn nie tyle ma "znamiona ludobójstwa" co ludobójstwem JEST.
Jestem w stanie nawet przyjąć i zrozumieć, że część z parlamentarzystów ma spore luki w wykształceniu i nie kryje swej ignorancji, w kwestii najnowszej historii państwa, które podnoszeniem rąk i naciskaniem przycisków starają się dzielnie współkreować (bo współ-tworzyć to zdecydowanie dla nich za mało). Jestem nawet w stanie zrozumieć i współczuć, że część z nich przechodzi męskie klimakterium, stąd pewne wypowiedzi i działania przeczą nie tylko arystotelesowskiej logice, ale i ludzkiej przyzwoitości. Ha! mógłbym nawet tolerować i to, że niektórzy odwołują się (pod)świadomie do uchwał Sejmu z 1773 r.
Nie rozumiem natomiast milczenia tych, zdawało by się najbardziej elokwentnych "reprezentantów narodu", którzy nie potrafią odpowiedzieć jasno na proste pytanie - cui bono? Po jaką cholerę taka zgniła uchwała. Może gaz z Rosji miał być za darmochę? A może polscy przedsiębiorcy otrzymają ulgi podatkowe i wszelakie ułatwienia na inwestycje na terenie Federacji Rosyjskiej, Abchazji i Osetii Południowej? A może (tu kłania się wspaniała książka Edmunda Niziurskiego) Moskwa obiecała nam sprzedać sposób na sprytne wycofanie się z Afganistanu?
Odpowiedzcie proszę Posłowie czcigodni. Może rzeczywiście rzecz idzie o wielką stawkę, a wtedy wielu z nas, mając na względzie korzyści płynące dla Ojczyny uzna, że jeśli były "znamiona", to ledwo dostrzegalne, mikroskopijne niczym pantofelek, a jeśli była agresja - to jedynie w rubasznych sołdackich żarcikach.
Inne tematy w dziale Polityka