"Każdy inteligentny głupiec może czynić rzecz większą, bardziej złożoną i napastliwą. Potrzeba geniuszu – i wiele odwagi – by poruszać się w przeciwnym kierunku". E.F.Schumacker
Mam na tę edycję wielki apetyt: "Beksińscy. Portret podwójny" Magdalena Grzebałkowska
I nie dlatego, by poznać detale ich życia, ale by pojąć kilka spraw - niezależnych od tandemu Beksińskich.
"Zdzisław Beksiński nigdy nie uderzy swojego syna.
Zdzisław Beksiński nigdy nie przytuli swojego syna”.
To nie jest książka o znanym i modnym malarzu, który malował dziwne i straszne obrazy. To nie jest książka o jego mrocznym synu, który fascynował się śmiercią i tak długo próbował popełnić samobójstwo, aż mu się udało. Ani też książka o obsesjach, natręctwach, fobiach i artystycznych szałach. Ani też o karierze, pieniądzach, wystawach i krytykach. To nie jest książka o dziwnych uczuciowych związkach, fascynacji muzyką i filmem oraz nowymi technologiami. To nawet nie jest książka o ludziach, którzy pisali dużo listów.
To książka o miłości – o jej poszukiwaniu i nieumiejętności wyrażenia. I o samotności – tak wielkiej, że staje się murem, przez który nikt nie może się przebić. O tym, że czasem bardzo chcemy, ale nie wychodzi. O tym, że życie czasami przypomina śmierć, a śmierć – życie."
Tu bardzo pasuje fraza: "chciałaby, a boi się..."
Przeważa na szczęście - moja chęć lekturowa.
Ojciec relacjonuje śmierć samobójczą syna swej znajomej. Jest pełen zachwytu nad logistycznym przygotowaniem swego dziecka do tego aktu. Składa mu beznamiętny hołd wobec absolutnie doskonałego wyboru daty - 24 grudnia. Bo miał pewność, że ojciec się z nim nie skontaktuje...
A ja się pytam: gdzie ja jestem? Jeśli powstanie książka o bezkresie mej macierzyńskiej miłości - to jedynie spod mego pióra. W żaden inny sposób.
Bezduszni, potwory - mają szczęście - oni zostaną opracowani przez innych.
Tu pojawia się w mej jaźni inny tatuś...Jacek Kaczmarski
Wielbiony po dziś dzień, stawiany za wzór wrażliwości humanitarnej optyki.
Sorry, ale każdego jego fana wyśmieję - bo nie można inaczej.
Jego niegasnący wkurw, że pojawia się na świecie jego dziecko, córeczka. Zona miała inne zadanie - celebrować jego talent plus opieka nad przypisami do alkoholizmu.
Ale dziecko pukało do jego gabinetu, błagało o przytulenie. Wyrzucał ją. Nigdy nie powiedział: "kocham", nigdy nie przytulił.
Owoc jego nasienia, zbytecznym gruzem.
Niech mi ktoś powie o wrażliwości, uczuciowości barda.
"W ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę." A. Camus
Czas na afrodyzjak.. no ten spod lady...
Spod lady, bo nie takie oczywisty...
Uwielbiam podziwiać, tak po prostu. Mój podziw nie generują wielkie nazwiska, wielkie dzieła, ale fakt - że pomimo dorobku...ktoś pozostał człowiekiem. Jasne, to trudno zweryfikować.
Miałam wczoraj ciekawą rozmowę. Znajoma mych Rodziców, z rozbawieniem pytała o niedawne próby swatania mnie. Miała do tego zdrowy stosunek. W kilku słowach zrelacjonowałam koszmar jaki przyszło mi przeżyć:o)
I tak od słowa do słowa zeszłyśmy na wątek jej syna, którego znam osobiście. Niedawno wieszał mi firanki pod 3 metrowym stropem.
Mocno introwertyczny mężczyzna, raczej typ samotnika - no ale ostro wzięła się za niego pewna kobieta - samotna matka. Gdy sprowadził ją do siebie z innego krańca Polski, ogołociła mu konto dysponując kartą i jego zaufaniem, a w wolnych chwilach opowiadała obcym jej ludziom z jego wioski jaki to żałosny kretyn.
Zrobił jej papa, ale wróciła z ciążą.
Prawość, więc i ślub.
A że chłopak nie jest w ciemię bity - z intercyzą w tle - co w naszych polskich warunkach nie jest aż tak powszechne i popularne.
"Niektórzy ludzie zostawiają po sobie ładnie wyglądające blizny, ale w pewnym momencie pojawia się osoba, która wchodzi pod naskórek, tkankę i narządy. Czujesz ją w kościach i będziesz czuł aż do momentu, kiedy do końca zobojętniejesz i zamilkniesz. Czasem, kiedy leżysz zwinięty w gęstej nocy, jest mrowieniem na kręgosłupie jak delikatny dotyk warg wzdłuż krzyża. To bardzo piękne, ale wyniszczające tortury; nie zaśniesz już więcej". Radosław Kolago
To mógł napisać jedynie mężczyzna - mam na myśli ów trakt mrowienia wzdłuż kręgosłupa. Jedna z głównych krain mapy erogennej mężczyzn.
Opisuje toksyczny orgazm.
Ale bywa inaczej.
Wchodzą pod nasz naskórek, tkanki i narządy osoby - które pobudzają, stymulują, inspirują, kładą na naszym osierdziu życiodajną strawę.
Niewielu jest takich, ale istnieją.
Nigdy nie porwie mnie, nie zwabi, nie zainspiruje człowiek bez śladów człowieczeństwa.
Niech ma cały TIR wad, słabości, potyczek, porażek życiowych za sobą. Ale jeśli nadal jest człowiekiem, już budzi mój podziw.
Ktoś kiedyś, że niechęć do wszelkiej maści relatywizmu niesie za sobą jeszcze gorszą pułapkę. Bo awersja do relatywizmu często bywa bramą do fundamentalizmu. A temu bliżej do bezduszności niż znienawidzonemu relatywizmowi.
Gdyby tak można było poślubić życie z intercyzą. Że jeśli nas snadnie życie wydyma, w obliczu prawa takiego czy innego zabieramy co nasze i alternatywna autobana życia pełna spokoju i nadziei.
Ale nie ma takiej opcji.
Afrodyzjak spod lady - bo nie jest na liście hitów pobudzenia.
Ale ja, osobna, chcę tkać dni swoje zostawiając ślady mego podziwu wobec innych... na datach jeszcze mego istnienia.
Istniejecie...
Naprawdę...
Inne tematy w dziale Kultura