ladynoprofit ladynoprofit
439
BLOG

NIE PRZERAZIĆ....

ladynoprofit ladynoprofit Kultura Obserwuj notkę 28

Tamten dzień to nie był odpowiedni dzień.

Odpalasz, widzisz, słyszysz - ale nie dociera.
Dziwne, bo po chwili zaczęła narastać nawet podskórna irytacja.
Coś wiesz, ale tak naprawdę nie wiesz nic.

Po kilku tygodniach spływa do mnie sygnał - ZOBACZ.

O - myślę sobie - coś jest na rzeczy.

Wczorajszy dzień - też mógł nie być tym dniem - ale okazało się szybko, że data właściwa.
Zmierzyłam się z filmem "Ona", choć nie planowałam tego, do jego pierwszych scen.

Czasem wracamy do filmu po latach, tym razem było inaczej.

A poczułam, jakby pierwotna próba dotyczyła zupełnie innej produkcji.

Po wszystkim zerknęłam na opinie.

A że fajansiarsko ubrany bohater, że debilne dialogi, że choć mogli we dwoje skoczyć z dachu - to byłoby nawet fajne...

Jedna z wypowiedzi - nic odkrywczego - ale trafnie: ten film to postawione lustro przed każdym z nas.

Najczęściej dzieje się tak, że inni stawiają przed nami lustro - no żeby się opamiętać, by dostrzec własne kretynizmy.
Tym razem - nawet reżyser nie wpycha nam przed facjatę lustra.
Ono nie pojawi się, zanim sami nie przetrzemy zakurzonej jego tafli i odważnie przypatrzymy się.
A jest w co!

Ktoś, że słiciaste dialogi.
Pobudka!

Treść została tam zapodana pomiędzy nimi.
Głuchy mentalnie przeoczy.

O czym jest więc film?
O miłości?
Nie.

O samotności - też jednak nie.

O relacjach via net?
Nie.

Ten film mógłby kreślić mechanizmy towarzyszące zderzeniu się ludzi w sieci, gdyby dziewczyna w fabule była człowiekiem.

Cała rybka polega na tym, że jest systemem operacyjnym.
Dlatego nie dokonuje się tutaj symulacja miłości via net.

Dziewczyna jest jedynie lustrem dla żywego, istniejącego mężczyzny.
Pozornie to ona uczy się ludzkich emocji - świetna strategia. On czuje się przez to pełniejszy, bogatszy - a tak naprawdę - to jej dłoń prowadzi go przez wysypisko śmieci jego życia emocjonalnego. Dać iluzję mężczyźnie, że jest mentorem - to zafundować mu euforię.

Kobieta zredukowana do głosu, a tak naprawdę do osobowości, do duszy.

I co się dzieje?

Wszystko to, co mamy w realnej relacji dwojga żywych.
Nawet próbę zorganizowania seksu we dwoje z "protezą' obcej dziewczyny.

Był jak przerażony chłopiec, jak mentalny prawiczek - choć powoli zaczął w to wchodzić.

Ale gdy pada pytanie systemowej, czy ją kocha - sytuacja rozsypuje się w drobny mak.

Jest taki moment ich nocnej rozmowy - wg mnie kluczowy.
Dlaczego nie wyszło w jego małżeństwie, choć kochał i kocha żonę.

I rewelacyjna jego konstatacja:

- Przecież zmieniamy się w życiu i jak to uczynić, by nie przerazić ukochanej osoby?

Przecież zmiany nas - mniej lub bardziej uświadomione - są widoczne dla partnera. Nie zmiany w kochaniu, ale zmiany w sposobie kochania.

Najczęściej jest to interpretowane jako wygasanie uczuć. A tak nie jest. Dezercja przed otwartą rozmową nawarstwia przekonanie o agonii więzi. A stad już bardzo blisko do nieuzasadnionego budowania dystansu na zasadzie sprzężenia zwrotnego.

Przecież kochając, naprawdę kochając nie jesteśmy figurą z lodu.

Zmieniają nam się priorytety, smakowanie życia, nawet w zachowaniach erotycznych pragniemy nowych scenariuszy, choć z tą samą osoba.

O czym jest ten film?

O lęku przed bliskością.

Dziewczyna w postaci systemu to nie przypowieść o netowych uniesieniach, o zagrożeniach i pułapkach.
Dziewczyna z systemu to intensyfikacja prawdy, że tak naprawdę zakochujemy się w duszy.
I nawet tylko dysponując duszą tej drugiej osoby, ciągniemy klisze swych błędów, obaw, mechanizmów obronnych.

Nie musimy mieć ciała kochanej osoby, by tak samo obawiać się bliskości.

A dlaczego tak jej się obawiamy?
By cholernie nie przerazić sobą.
Czym tu można przerazić?
Tym, jak bardzo kochamy...

Gdy kończy się filmowy systemowy romans - padają jej słowa:
- Teraz już wiesz jak....

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Kultura