Lchlip Lchlip
747
BLOG

Klasyka Prezesa przed wyborami: antyniemiecka retoryka

Lchlip Lchlip PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 63

Scenariusz w zasadzie znamy od lat: najczęściej z okazji wyborów Prezes PiS ’u objeżdżając swoich wyselekcjonowanych zwolenników na terenie kraju, lub w wywiadach dla mediów porusza tzw. „niemiecki problem”. „Niemiecka karta” została wprowadzona do polskiej polityki na taką skalę w roku 2005, kiedy przed wyborami prezydenckimi Jacek Kurski będący członkiem sztabu Lecha Kaczyńskiego zaatakował kandydata Donalda Tuska wypowiedzią, że jego dziadek zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu. PiS-owski sąd koleżeński wykluczył obecnego dyrektora TVP z szeregów PiS’ u a on sam stwierdził że: „"popełnił pomyłkę, a nie dopuścił się oszczerstwa".

Od tego czasu Niemcy są powracającym lejtmotywem, głównie w przedwyborczych wystąpieniach Prezesa. Ostatnio w Grójcu mówił o należnych Polsce reparacjach po II Wojnie Światowej. Wspomniany Tusk, będący nieustającą negatywną gwiazdą TVP mówiącą po niemiecku, zapytał na TT dlaczego pomimo takiej oczywistości, PiS-owski rząd w ciągu ostatnich 7 lat nie wystąpił z oficjalnym memorandum lub notą do rządu niemieckiego z sumą określoną do zapłacenia. Poseł Mularczyk z PiS ’u oświadczył ostatnio w Polskim Radiu: „…Jestem przekonany głęboko, że w ciągu tej kadencji Sejmu sprawa zostanie położona na stole negocjacyjnym…”. Dwa lata temu ten sam poseł twierdził, że „…ten raport lada moment będzie opublikowany…”.

Problem niemiecki to nie tylko sprawa reparacji, które moralnie oczywiście Polsce się należą, tylko że kwestią jest m.in. zrzeczenie się na forum ONZ w roku 1953 przez polski rząd prawa do tychże. Rząd był oczywiście komunistyczny, lecz niestety według obowiązującego prawa międzynarodowego Rzeczpospolita jest kontynuatorką PRL ’u z całym „dobrodziejstwem” inwentarza. Również tego o uznaniu przez Niemcy granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej podpisanego przez Willy Brandta i komunistę Władysława Gomułkę. Gdyby sprawa reparacji była dla Kaczyńskiego rzeczywiście ważna, to już dawno zdecydowałby o nadaniu jej formalnego biegu. Ale to temat z gatunku „gonić króliczka” będący stałym elementem anty-niemieckiej retoryki Prezesa.

Nowym elementem tego tematu podgrzewającego nastroje, ale przede wszystkim odwracającego uwagę od obecnych problemów z którymi Polska jest konfrontowana, była też wypowiedz Kaczyńskiego:

…Nie wiem, czy Niemcy zbroją się przeciwko Rosji, czy przeciwko nam, ale się zbroją…”.

Wypowiedz dość kuriozalna, tym bardziej że związana z wybuchem wojny na Ukrainie. Oczywiście pojawią się głosy o Historii, germanizacji, Krzyżakach, prusactwie itd. To wszystko oczywiście prawda, lecz sączenie trucizny ma długotrwałe skutki. Niemcy się zbroją i militaryzują to była monotonna śpiewka komunistycznych rządów, częściowo zrozumiała poprzez doświadczenia ówczesnego, tragicznie wojną doświadczonego pokolenia, ale dzisiaj? Trzy pokolenia dalej? Niemcy nie muszą się militaryzować, polskie rządy, również obecny, intensyfikują współpracę polsko-niemiecką i zabiegają o otwieranie niemieckich fabryk w Polsce. Dzisiaj premier Morawiecki wbił pierwszą łopatę w Legnicy pod niemiecką fabrykę. Uzależniamy się od Niemiec? Gospodarczo oczywiście. I nie stanowi to dla pana Kaczyńskiego problemu? Że polscy robotnicy będą pracować na niemiecki kapitał i wzmocnienie gospodarcze tego państwa? 

Temat anty-niemiecki można drążyć i używać w kampanii wyborczej. Polskie społeczeństwo pamięta okropności wojny i łatwo go podjudzać. Tym bardziej, że przecież ten Tusk tak łatwo daje się wpasować w antyniemiecką układankę. O tym że graniczymy z Niemcami, że są naszym największym handlowym partnerem i obroty z nimi za czasów PiS ’u tylko się zwiększyły pan Prezes nie wspomina, bo po co? O tym, że mogą zyski przeznaczyć na zakupy Bundeswehry? Łatwiej było przecież rozmawiać i dogadywać się z Orbanem, chociaż pożytek z tego był raczej niewielki.

Są cechy które zaliczają polityków do mężów stanu takie jak podporządkowanie partyjnych interesów wyższemu interesowi państwa, Podbijanie antyniemieckiego bębenka raczej temu nie służy. Zbroić się? Oczywiście! Czy zaczęliśmy to robić na dużą skalę ponieważ Bundeswehra zajęła nasz Dolny Śląsk czy z innych powodów? Po cholerę zaostrzać stosunki z zachodnim sąsiadem, który i tak płaci teraz za swoją głupotę i polaryzować jeszcze bardziej w tym momencie? Za niemiecką głupotę i miłość do Putina będziemy i my również płacić, gdyż nasze gospodarki są tak silnie powiązane, że im większy kryzys u nich tym bardziej odbije się to na nas. Czy nam się to podoba czy nie.

Kaczyński jakieś tam wyborcze glosy, być może, ugra swoimi powracającymi antyniemieckimi resentymentami ale na pewno jeszcze bardziej osłabi podstawy normalnych sąsiedzkich stosunków. W sytuacji ruskiego zagrożenia i wielkiej niewiadomej co do putinowskich planów marszu na Wschód nie wydaje się to najmądrzejszym posunięciem. W dyplomacji i uprawianej polityce powinno załatwiać się interesy narodowe. Świadome zaostrzanie retoryki z której nic nie wynika temu niestety nie służy.


Lchlip
O mnie Lchlip

Z dystansu ale nie z boku. Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka