Prezes Jarosław Kaczyński zaczął kampanię wyborczą do samorządów. Walka o głosy jest normalnym zjawiskiem w demokracji, lecz demokracja PiS-owska charakteryzuje się podejściem zgoła odmiennym. Jak zmienimy przepisy, dopasujemy okręgi wyborcze, ograniczymy kadencyjność tym, którzy są wybrani przez obywateli, to zwiększymy szanse na NASZE zwycięstwo. Nie musimy udowadniać, że nasi kandydaci są Po Prostu lepsi, lecz zmniejszymy szanse innym, gdyż za długo rządzą, tworzą kliki, namawiają do głosowania na siebie a miejscowi wyborcy są zadowoleni i nie chcą ich zmieniać.
Propozycje są przedstawiane bez ogródek: "Ten cel jest prosty: zupełnie zmienić sytuację w samorządach w ten sposób, żeby Prawo i Sprawiedliwość, które dzisiaj ma stosunkowo niewielkie pozycje w tej sferze życia publicznego, te pozycje radykalnie wzmocniło". Trudno się dziwić takiej retoryce gdyż jest oczywista z punktu widzenia jednej partii, ale niestety brakuje cokolwiek myślenia propaństwowego na ile takie zmiany są korzystne w demokratycznych strukturach samorządowych. Zmiana prawa ze względów oczywistych powinna się odbywać z myślą o jego udoskonalaniu a nie z powodu partykularnych interesów jednej, nawet najlepszej w oczach jej liderów, partii.
Poseł Kaczyński popisuje się również werbalnymi fajerwerkami: „No i sprawa zupełnie zasadnicza: wybory nie mogą być organizowane przez tych, którzy są zainteresowani ich wynikiem”.Pomysł jest zgoła rewolucyjny, ale jego autor nie podaje niestety jak miałby być zrealizowany i kogo właściwie w politycznym spectrum należałoby zaliczyć do tej kategorii. Należy się chyba domyślać, iż rządowa partia miałaby być niezależnym arbitrem a dotychczasowa Państwowa Komisja Wyborcza musiałaby zmienić skład podobnie jak to zrobiono z TK a wtedy już „obiektywności” jej członkom nie można będzie nic zarzucić.
Zdaniem lidera PiS-u, władze samorządowo wchodzą w bliskie układy z organami rządowymi – nawet policją, sądami i prokuraturą. "I powstaje tego rodzaju system, który nie ma nic wspólnego z dobrze pojętą demokracją. Bardzo trudno w takim systemie o praworządność, natomiast bardzo łatwo o różnego rodzaju nadużycia, które bezpośrednio godzą w interes obywateli”. I znowu nie wiadomo czy Prezesowi tylko tak się chlapnęło, czy Po Prostu naprawdę uważa, że instytucje rządowe działające zgodnie z powyższym schematem również należałoby zreformować, jako niedziałające w interesie obywateli? Przecież trudno o bliższe układy z policją niż te ministra Błaszczaka, czy z sądami i prokuraturą ministra Ziobry? Co „dobre wojewodzie to nie tobie smrodzie”, chciałoby się powiedzieć.
Odrębnym zagadnieniem jest główny chyba argument proponowanych zmian a mianowicie kadencyjność. Dłużej niż dwie kadencje to naprawdę zbyt wiele. Za długo siedzą w tych samorządach i dlatego powstają księstestwa, dyktaturki a nawet tyranie. Pozostawianie tych samych osób na tych samych stołkach wzmacnia koterie, uniemożliwia nowym kadrom zebranie doświadczenia, tworzy układy i potęguje patalogie. Są, co prawda wybierani przez swoich mieszkańców, ale nie zawsze pracują dla dobra regionów, które reprezentują. Siedzą za długo, obrastają w piórka, wykorzystują innych i „swoim” zapewniają najlepsze frukta.
Pan prezes Jarosław Kaczyński jest posłem na Sejm RP I, III, IV, V, VI, VII i VIII kadencji.
Z dystansu ale nie z boku.
Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka