( archiwum własne)
( archiwum własne)
LechGalicki LechGalicki
367
BLOG

Labirynt

LechGalicki LechGalicki Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Labirynt to trasa skomplikowana i nieregularna, z licznymi przejściami, poprzez które i naokoło których trudno bez przewodnika znalezć swą drogę.
OXFORD DICTIONARY
Wizyta pierwsza 23 maja 1988 roku
   Drzwi wejściowych do tego budynku jest kilka, ale oprócz jednych, reszta zamknięta jest na głucho. Napis na tablicy: * Dom Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej zbudowano ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia w roku 1983*. Adres: Szczecin, ul. Romera 21/29.
   J.P. Jest pionierem. Zdał mieszkanie i trafił tutaj z żoną. Dzieci nie mieli. Trzeba było liczyć się z tym, że na starość potrzebna będzie opieka. Potem same nieszczęścia. Najpierw odjęli mu nogę, a pózniej zmarła żona. Został sam. Ciężko jest – mówi – to otoczenie, te choroby. Oj panie, tak jest niestety, ale innego wyjścia nie ma. A uciec od tego? Gdzie? Dla mnie nie ma ucieczki.
Zaułek końca
   Oddział Opieki Przyłóżkowej nie był przewidziany w projekcie architektonicznym. Jest to po prostu kilka zaadaptowanych pokoi. Brak wentylacji, złe oświetlenie, ciasnota, nie najlepsze warunki do kąpieli. Leżą  tutaj osoby sparaliżowane. , zniedołężniałe, ze zmianami mózgowymi. Niektórzy  zdani są całkowicie na pomoc pielęgniarek.
   Wchodzimy do świetlicy. Kilka osób oczekuje na obiad. Starsi ludzie przychodzą z widelcami i łyżeczkami. Dzisiaj będzie barszcz i pierogi. Siedzą i czekają cierpliwie. Trzęsące się ręce i zagubiony wzrok.
 F.S. Jest samotny. Mówi, że dobrze mu tutaj. Przeszedł w życiu bardzo wiele, aż nadto. Znalazł tutaj przystań – czystość, opiekę i jedzenie. Nie może narzekać. Mieszka w jednym pokoju z chorymi, którzy się nie ruszają. Pomaga im.
    Idziemy do pokoju. Przechodząc obok, zaglądam do innych pomieszczeń. Nieruchome ciała. I wzrok wbity w niewidzialny punkt.
  F.S. Mówi: - Przypadki są tutaj bardzo ciężkie, ale oni są cierpliwi. Niektórzy nawet nie wiedzą, że żyją. Mam dwóch cichych kompanów w pokoju. Kaczkę podam, szklankę wody przyniosę. Jeden z nich jest nakryty kołdrą aż na głowę i tylko dwie skurczone paraliżem dłonie stercza w bezruchu.
     Przynoszą obiad. Wychodzę.
     Po drodze zaglądam do innego pokoju, a tam trzy staruszki siwiuteńkie jak gołąbki, zupełnie jak trzy siostry, pogrążone w beznamiętnym oczekiwaniu.
     Przełożona mówi, że tutaj leżą nie tylko pensjonariusze Domu. Trafiają także inni bezpośrednio ze swoich domów, jeżeli  tylko oni maja wolne miejsce. Czy zapotrzebowanie jest duże?O, jak bardzo! Ale jeżeli jest ciężki  przypadek, to wzywają pogotowie. Szpitale nie chcą ich przyjmować, jeżeli jednak  ktoś jest  nieuleczalnie chory i dostanie na przykład obrzęku płuc, dusi się, to w takim przypadku starają się o miejsce w szpitalu.
    Rozmowy na korytarzach
    Umykam spod opieki przewodniczki i staram się dotrzeć do innych, przypadkowo napotkanych osób. Zadaję tylko jedno pytanie:
     - Jak tu się żyje?
  Ktoś nie chce ze mną rozmawiać, inny mówi:
  - Chcę czuć, że jestem lokatorem a nie pensjonariuszem. Następny złośliwie dodaje, że to komedia, cyrk, bo tutaj żenią się staruszkowie. Żenią się i rozwodzą.
       W tym domu są dwie strony medalu, jak to w życiu – słyszę z boku.
Warunki mieszkaniowe, bez zarzutu. Pielęgniarki są mile, a diagnoza przełożonej nigdy nie różniła się od rozpoznania lekarza. Inni mówią zupełnie coś przeciwnego. Jak to możliwe? Ale z kolei są zakazy. Różne. Na przykład oprócz jednego głównego wejścia pozostałe są zamknięte. Że to niby trudno upilnować....Czuję się jak uwięziony...
    Urzędnik uważa, że tak musi być ze względu na bezpieczeństwo mieszkańców i konieczność zapobiegania kradzieżom. Oczywiście, ci  którzy ze względu na rozmaite ułomności muszą mieć maksymalnie skróconą drogę do wyjścia – mają klucze. Jeżeli ktoś poprosi i jest to prośba uzasadniona – też je otrzymuje.
    - A  do dnia dzisiejszego zgłosiło się raptem trzech mieszkańców – mówi urzędnik – chociaż wieść o złośliwym zamykaniu pensjonariuszy hula po wszystkich korytarzach.
      Jedzenie. Dla jednych jest dobre, w odpowiedniej ilości, dla drugich to zwykle pomyje, wolą gotować sami. Kolejna ślepa uliczka skrajnych opinii.
       Rozmawiałem z pracownikiem socjalnym – Wiesławą Gieras. Pensjonariuszy jest 250, zaś  36 przebywa na Oddziale Opieki Przyłóżkowej.  Opłata za Dom wynosi 10  500 zł ( uwaga: wszelkie podane kwoty dotyczą roku 1988 – przed denominacją – przyp. LG). Jeżeli renta jest mniejsza – wówczas tylko 75 procent. Osoby, które są na utrzymaniu skarbu państwa, otrzymują 1000 zł ( tzw. kieszonkowe) i rzeczy w zależności od potrzeb. Są też ludzie, którzy nigdy nie splamili się pracą i siedzą przy jednym stole z kombatantem. Kombatantów to irytuje i złości. Paradoks i zaczyn konfliktów. Bazą do rozmaitych plotek, którymi żyje ten Dom jest fakt, iż w ciągu czterech lat zmieniło się trzech dyrektorów, a każda ze zmian wywołuje emocje i domysły.
    Wizyta druga 25 maja 1988 roku
   Tym razem sam już odwiedzam pensjonariuszy Domu.
   Pani W. mieszka w bloku C. Przydzielono jej pokój dwuosobowy. Jest pionierem, posiada Krzyż Kawalerski, oddala miastu mieszkanie. A tutaj wspólna łazienka, w.c., kuchnia. W bloku A  maja pokoje z kuchnią. Tak już jest i chyba tak  musi być. Zupełnie nie może zrozumieć, dlaczego kombatanci całkowicie ignorują , unikają  wręcz  wszystkich, którzy trafili tu za pośrednictwem opiekuna społecznego. Czy oni są innymi ludzmi? Przecież los człowieka różnymi ścieżkami chadza.
   R.S. Mówi, że mieli tutaj samorząd mieszkańców domu. Teraz już nie ma.  Zlikwidowano. A w regulaminie wyraznie pisze, że mieszkańcy mają prawo do ,, organizowania samorządu, który reprezentowany jest przez radę mieszkańców Domu i działa według odrębnie ustalonego regulaminu,,.  Ktoś inny mówi, że samorząd tylko na początku działał dobrze, a potem sam się ,, spalił,,. Krótki spór, podniesione głosy i ponownie błądzimy po bezdrożach różnych opinii.
    Albo lekarz wojewódzki. Po otwarciu Domu obiecał, że będzie raz w kwartale wizytował te placówkę, albo uczestniczył w zebraniach mieszkańców. Do chwili obecnej nie pojawił się ani razu. Dlaczego? Przecież pamiętają te słowa do dzisiaj.
    Chodzę po korytarzach, pukam do drzwi i słyszę rozmaite pytania przeradzające się często w szepty i krzyki. Pytań jest wiele...
    Cóż, każdy wiek ma swoje prawa, każdy taki Dom – swój regulamin. A życie toczy się tutaj na bocznym torze. Dobrze jednak, gdy na uboczu znajdzie się swoją przystań, gdzie ma się pewność, że w ciężkich chwilach można liczyć na pomocna dłoń, a i samotność nie jest taka aż do bólu.
   Ale czy znajdzie się przewodnik, który pomoże im odszukać wyjście z wytyczonego  przez los labiryntu zagubienia?(cd.- następna strona)


PS. W dniu 10 lipca 1988 roku p.o. dyrektora Domu poinformował mnie że od 1 sierpnia 1988 roku obejmie obowiązki nowy dyrektor tej placówki. Ponieważ działająca tutaj Rada Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego ( PRON) ponownie zwróciła się o ponownie zwróciła się o rozpatrzenie kwestii samorządu mieszkańców, zapewne zostanie ona rozpatrzona. I będzie to jedna z wielu spraw do załatwienia.


Lech Galicki
 
 Aneks 1.
  Zdecydowałem się w całości, bez najmniejszych zmian, opublikować napisany przeze mnie reportażLabirynt opublikowany w roku  tygodniku Morze i Ziemia, w którym pracowałem na etacie dziennikarskim. Zbieranie materiałów do tego tekstu nie było  łatwe. Utrudniano, przeszkadzano, zniechęcano i grożono mi ( przełożona i inni) nawet podaniem mnie do sądu: za nadmierną dociekliwość. Redaktor naczelny tygodnika Morze i Ziemia, wybitny pisarz  - pan Ryszard Liskowacki, zapewnił mnie, iż w takiej sytuacji zapewni mi pełną opiekę prawną i zachęcił do ukończenia tekstu. Do procesu nie doszło. Reportaż opublikowano 24 sierpnia 1988 roku.
Aneks 2.
Tekst reportażu Labirynt znalazł się wśród wybranych reportaży w mojej książce tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. DZCE, 2007
 Podczas prac  redakcyjnych tentato... w lokalnej, szczecińskiej prasie ukazała się następująca notatka, która została w formie Post Scriptum w poczuciu obowiązku dziennikarskiego i zgłębienia problemu symbolicznegoLabiryntu zauważonego i opisanego  w roku 1988 włączona w zawartość  książki. Oto ona - cytat notatki: ,,W Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej przy ulicy Romera Prokuratura Rejonowa Szczecin – Zachód  przeprowadzi odpowiednie postępowanie, aby zweryfikować doniesienia o przypadkach naruszania kodeksu pracy oraz szykanowaniu, terroryzowaniu, a także biciu pensjonariuszy zamieszkujących ( 200 osób) w tym Domu.,,. ( czerwiec, 2006 r.).
I wiele jeszcze  zdarzyło się i zdarzy  w Labiryncie tego... i bez wątpienia innych takich Domów.

Od końca lat osiemdziesiątych ub. wieku  do chwili obecnej zajmuję się, staram się być na gorąco w ciemnej i jasnej strefie tematów społecznych, rozumieć i  opisywać w prawdzie:  życie i problemy osób, które los  stawia w sytuacjach ekstremalnych, a do nich należy m. in. egzystencja w Domach Pomocy Społecznej. A to, na podstawie długiego reportażysty oglądu labiryntu i wiedzy praktycznej, w przekonaniu konieczności  traktowania  przez osoby odpowiedzialne: z powagą, szacunkiem i kompetencją każdego człowieka, szczególnie w tzw. depeesach – nie jest bajka.
(gal)


Zobacz galerię zdjęć:

( archiwum własne)DPS
( archiwum własne)DPS xpedia
LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo