wikipedia
wikipedia
LechGalicki LechGalicki
576
BLOG

Kryminał czarny jak kot

LechGalicki LechGalicki Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

  image

Open Culture

  Jan K. żył w ustatkowany sposób. Wychodził do pracy, wracał z niej, robił zakupy, bo jak opowiadał sąsiadom żona jego zbyt słaba była, a na dodatek chorowała przewlekle. Ci, którzy ją wcześniej widzieli zastanawiali się, jak taka dorodna i dobrze zbudowana kobieta słabą istotą może być, ale nikt dłużej niż chwilę nie zawracał sobie tym głowy. Pani Katia nie wychodziła ostatnimi czasy z mieszkania, choć ktoś ją widział jak wieczorem przemykała od wyjścia z domu a potem, po dłuższym czasie wracała. Ktoś widział, ktoś słyszał, a to wszystko takie bardzo potoczne było, zwykłe, że aż nie wymagające głębszego zainteresowania. Szczególnie teraz, gdy każdy ma tyle spraw na głowie.
   Jan K. zwykle przed świętami niósł pięknie opakowane kartoniki z prezentami dla żony i zapewne samego siebie. Dzieci nie mieli. W tym czasie słychać było jak z ich mieszkania dochodzi śpiew kolęd i pięknej muzyki klasycznej. Właściwie to na każdą porę roku przygotowywane było w domu państwa K. coś wzbudzającego zainteresowanie i podziw sąsiadów. Ozdoby w oknach, muzyka, ogrom kwiatów na parapetach, gdy wiosna na dobre stukała do drzwi.
   Pewnego kwietniowego dnia pod dom, w którym mieszkali państwo K. podjechał samochód z zakładu pogrzebowego. W niebieskim worku wyniesiono na noszach ukryte ciało pana K. Okazało się, że pan K. dzień wcześniej zatelefonował do owego pogrzebowego zakładu informując w imieniu swojej żony, że właśnie on - on, pan K. dokonał żywota i prosi w imieniu pani K. o odebranie jego zwłok i przewiezienie do miejskiej kostnicy. Pani K. poniekąd zaniemogła w tej dramatycznej sytuacji.
    Bez wdawania się w zbędne i szczegółowe opisy prawda była taka. Przed rokiem, krótko po ślubie, pani K. uciekła z pierwszą miłością swojego życia, niejakim panem C. Nigdy ich nie znaleziono i nikt także z sąsiadów Państwa K. o tym fakcie nie wiedział. Pan K. był wysokim rangą urzędnikiem w magistracie i to pozwoliło mu nakazać utrzymanie całej sprawy w tajemnicy. Sam prowadził swoje życie tak, jakby nic się nie stało. Mieszkał z żoną, chociaż jej nie było. Okazywał na zewnątrz swoje wielkie uwielbienie dla swej wybranki. Pan K. przywiązywał wielką, jeżeli nie naczelną wagę do dotrzymywania słowa. Kochał panią K. nadzwyczajnie i nie wyobrażał sobie życia bez niej. Pamiętał, iż w rocie małżeńskiej on i jego młoda żona powiedzieli, że będą ze sobą aż do śmierci. Nie opuszczą się aż do odejścia z tego świata. I tak krótko trwało to wielkie przyzwyczajenie z miłością na pierwszym planie, choć tylko ze strony pana K.
    Pewnego dnia, nocą pani K. zapukała do drzwi mieszkania, w którym pewien czas mieszkała z panem K. jako jego żona. Jak wynikło z dokonanych później badań wróciła, aby umrzeć trawiona śmiertelną chorobą. Pan K. po zejściu swojej żony z tego łez padołu zadzwonił do zakładu pogrzebowego, aby następnego dnia odebrano jego ciało. Następnie popełnił samobójstwo rozgryzając ampułkę z cyjankiem potasu.
    Co ciekawe, nigdy nie znaleziono ciała pani K., żony pana K. Opis jej powrotu i śmierci istniał tylko w liście pożegnalnym pozostawionym przez pana K. Policja nie znalazła żadnych śladów pani K. Nigdy.
    Co by mówić, pan K. był, czy to w wyobraźni, czy to w inny, tajemniczy sposób ze swą żoną aż do swej (jej) śmierci. Paradoks przyzwyczajenia się na zawsze do drugiej osoby został potwierdzony z duża mocą. A jak zdarzyło się w rzeczywistości nie wie nikt. Może tylko autor scenariusza telenoweli brazylijskiej o nieznanym piszącemu tytule, z której pozwolił sobie wziąć intrygę do tego tekstu, mimo że nie zna ani jednego słowa w języku portugalskim. To niezwykle istotna sprawa do przemyślenia. Bo czasami trzeba także patrząc - myśleć i vice versa. Et cetera.

Lech Galicki
                                                                                                                 


LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura