Piniondze szczęścia nie dają, bo im więcej ich masz, tym na mniej cię stać.
Ja np. mam pracę, samochód i wypłatę co miesiąc, ale jak poszedłem w zeszły wtorek na piwo po pracy z kolegami nie widzianymi od przed pandemii, to właśnie z powodu samochodu mogłem wypić głupie dwa małe piwa bezalkoholowe, ale za to po trzynaście złotych każde. Czyli 0.666 – diabelska liczba – litra lemoniady za 26 zyli.
Bidok za tyle kupiłby trzy zgrzewki harnasi i był szczęśliwy przez dwa dni, a nie zdegustowany przez dwie godziny, jak ja.
Na takie piwo to lepiej w ogóle nie chodzić, ktoś powie i będzie miał rację. Ja poszedłem bo musiałem się pożegnać przed wyjazdem do Ameryki.
No tak, miałem na ten cel kupiony bilet od przedpandemi, przedwojny i przedrozwodu, tak że siedzę na teraz na Brooklynie, przeglądam internet i śmieję się z polskich paragonów grozy i samego siebie sprzed paru dni.
W niedzielę np. byliśmy na derby NY Red Bulls (w składzie Patryk Klmiala i znany z Legii Luqinhas) vs NY FC, a piwo po piętnaście baksów. Bilety po $80. I piwo i mecz jakości nie odbiegającej od polskiej.
Gorąco, drogo i do domu daleko.
Bilet był do NY ale okolica wygląda trochę jak Lagos.
O czym więcej wkrótce.

Nocleg w NY, od 12pln, klimatyzacja.
Inne tematy w dziale Gospodarka