Zdarza mi sie czasem skorzystać z przeglądarki bez adbloka i zawsze dostaję lekkiego szoku na widok, jakim syfiatym miejscem stała się Sieć. Oczy bolą patrzeć na biliard kolorowych reklam, które rujnują wygląd serwisów. Pierwsze strony portali jeszcze zachowują pozory przyzwoitości, jeśli ogromniasty czerwony baner "nie dla idiotów" mozna nazwać przyzwoitym. Eksperymentalnie zapisałem na dysku pierwszą stronę popularnego portalu z reklamami i bez. Różnica w magabajtażu nie była jakaś znacząca - jakieś +25%. Ta dodatkowa ćwiartka, te plus 200 kB zostało wyrwanych wszelako z mojego pasma, zapakowanych do mojego ramu i skeszowanego na moim dysku, dammit.
A to tylko pierwsza strona, im dalej tym niestety gorzej. Z fleszowych okienek szczekają na mnie psy, domagające się ulubionej karmy, prężą kaloryfery jakieś osiłki, które nażarły się odżywek i mi też to radzą, ogólnie atakuje krzykliwe naciągactwo.
Gott-sei-dank-fur-den-Adblock, włączam filtrowanie i wirtualny swiat wraca do normy.
Aliści podnoszą się całkiem poważne głosy, że korzystanie z adbloków to ni mniej ni więcej KRADZIEŻ, że jeśli wszyscy omijaliby reklamy to serwisy splajtowałyby "A WIĘC" jesteś złodziejem, drogi używający adbloka internauto.
Ten cudaczny ciąg skojarzeń udający wnioskowanie stosowany jest za każdym razem, kiedy konsumenci mediów spożywają je w sposób inny niż zalecany przez ważniaków z branży medialnej. Zarabiamy na reklamach "A WIĘC" jesteś złodziejem jeśli je przewijasz. Ściszasz. Odwracasz głowę. Wychodzisz do kibla.
I USA i Polska są wolnym krajem można wyplatać w nich dowolne bzdury. Na szczęście starają się być też państwami prawa i cytowani rygoryści starannie uważają, by nie nazwać "złodziejem" kogoś konkretnego. Ktoś konkretny mógłby nieźle się na takim pomówieniu wzbogacić.
Innym przykładem potencjalnie karalnego nadużycia mocnych słów jest szara kwestia ściągania plików. Z zadziwiającą łatwością różni eksperci mieszają internautów z błotem jako złodziei i wrogów ludzkości. Niektórzy przy tym są naprawdę przekonani, że Kodeks Karny zakazuje ściągania filmów z piratebaya.
Otóż nie. Wg definicji kradzież to zabór cudzej rzeczy. Kodeks karny rzeczywiście zauważa, że kraść można nie tylko "wołu z owcą' ale także energię elektryczną, impulsy telefoniczne, czy oprogramowanie. Pośród tych niematerialnych dóbr NIE wymienia jednak plików z filmami lub muzyką.
Przy okazji chciałbym pozdrowić producentów konsoli plejstejszyn 3. Dżentelmeni ci od lat nie zawracają ludziom pupy pretensjami o kradzież softu, nie nasyłają na nich policji, nie piszą paszkwili do prasy. Po prostu wykonali urządzenie, które nie daje się w opłacalny sposób zhakować. Czemu tylko oni?
_________
http://www.kradniemy.pl/
http://www.networkworld.com/columnists/2002/0513bradner.html
http://www.nytimes.com/2007/09/03/technology/03link.html?_r=2&ref=technology&oref=slogin
http://prawo.money.pl/akty-prawne/ujednolicone-akty-prawne/kodeksy/kodeks;karny;z;dnia;6;czerwca;1997;r;,1997,88,553,DU,410.html
Inne tematy w dziale Technologie