Największy frajer w mieście?
Koleś, który ma kredyt frankach i nadzieję, że spłaci go kasą z akcji.
Wiem co mówię, bo właśnie mam taki kredyt i akcje, których wartość właśnie spadła o ćwiartkę.
Pozostało mi tylko patrzenie na efektowny zjazd cenowy, jaki zalicza giełda i złotówka, kontrapunktowany występami ministra finansów, który zapewnia, że gospodarka trzyma się krzepko. Okazjonalnie czerwone cyferki za jego plecami błysną z rzadka na zielono, sygnalizując tzw. odbicie. Otóż odbicia te to tzw. odbicia zdechłego kota. Kot zrzucony z dachu też trochę odbija, ale nie świadczy to o jego dobrej kondycji.
Gdybym miał profil na fejsbuku wezwałbym do wysyłania zdechłych kotów do ministerstwa.
Tymczasem rozważam plan B, polegający z grubsza na cichej upadłości konsumenckiej połączonej z relokacją do krajów, gdzie obiad kosztuje 4 zł (albo jednego franka) i można wyżyć z jasnej cery oraz znajomości angielskiego.
Jeśli sądzicie, że chcę po cichu prysnąć do Am. Płd., to macie dobrą intuicję. Może powinniście zacząć grać na giełdzie :-).
Zacząłem pracowicie powtarzać hiszpański, w tym roku za pomocą szeroko dostępnych w sieci (chciałem tu napisać: wink - wink, ale chyba nie muszę?) kursów dra Pimsleura. Stosuję je razem z też wyłącznie mówionymi lekcjami Michela Thomasa. Pimsleur ma tę przewagę nad Thomasem, że uczy prostych zdań zgodnie z interwałami przypominania i jako taki nie angażuje specjalnie mózgu. Thomas potrafi zadać prawdziwą szaradę, przez którą wylądujecie w rowie, zaś Pimsleur ogranicza się do nauki praktycznych (w mojej sytuacji) komunikatów typu "Quiero comer. No tengo pesos" [1].
Następny kredyt już tylko w pesos.
_____________________
[1] Jeśli zgadliście, że oznacza to: "chcę jeść, a nietęgo u mnie z pesos" macie wrodzony talent.
Inne tematy w dziale Gospodarka