Społeczności pierwotne często pozwalały podejmować najważniejsze dla siebie decyzje osobom poważnie zaburzonym. O wyprawie wojennej, sojuszach itp. wyrokowały szalone wieszczki odurzone dodatkowo mocnymi środkami psychoaktywnymi. Błędny wzrok, rozwiany włos, niezrozumiały bełkot w paradoksalny sposób były nalepszą rekomendacją na plemiennego decydenta. Skłonność do używek i trwałe samookaleczenia takoż.
Szalony statek III Rzeczpospolitej również wydaje się zmierzać w tym kierunku. Na czele Sejmu stoi marszałek Kopacz, wsławiona serią wizji, których doznała w Smoleńsku: rozedrgana kobieta, podówczas minister ujrzała - oczyma duszy - zgodną pracę polskich i rosyjskich patologów, tytaniczne wysiłki przy przesiewaniu terenu na metr wgłąb i tym podobne.
Kłamczucha, fantastka, wariatka? Who cares, skoro szefowi wszystkich szefów spodobało się właśnie ją obsadzić na czele polskiego parlamentu. Mogło byc gorzej, mógł awansować wicemarszałek Stefan Ślepa Furia Niesiołowski, który by wprawić się w trans nie potrzebuje przyjmować psychotropów, wystarczy, że ich nie zażyje. I będzie gorzej, bo oto na wicemarszałka szykuje się osobnik pilnie potrzebujący specjalistycznej opieki - pani Anna Grodzka.
Rozumiem i głęboko współczuję pani Annie. Miliony polskich nastolatków i dorosłych podobnie jak ona żyją w niechęci do własnej fizyczności. Od chwili wynalezienia lusterka jego użytkownicy krytycznie oceniają swój wygląd i niewielu jest z nigo zadowolonych. Tyle samo, jeśli nie więcej z nas chcialoby być kimś innym niż jest. Istnieje jednak wyraźna granica między świrem, wyobrażającym sobie, że jest napoleonem czy szwarcenegerem, a osobą, która na bieżni lub dietą chce zawalczyć o lepszy wygląd.
Pani Anna, poddając się kuracji hormonalnej i okaleczeniom kwalifikuje się -niestety - do kategorii świrów.
Jeszcze jakieś dziesięć - piętnaście lat temu ona, Kopacz i Niesiołowski mogliby spotkać się w poczekalni u psychiatry, a nie w prezydium Sejmu.
A dziś...
Inne tematy w dziale Polityka