Fakt, pisuję z rzadka i niechętnie. Źródłem tej zmiany nie jest już wyłącznie obecna praca, która zredukowała moje oczekiwania życiowe do poziomu konia w kopalni. Podobnie jak reżyser Benedykt (linkowany jako filmowiec usia-siusia) zauważyłem, że blog stał się archaiczną formą obecności w sieci. Prawdziwe życie tętni teraz gdzie indziej - np. na fejsie, czy gdzieś. Owszem przeniósłbym się na fejsa, ale fejs z wielu względów mi nie leży. Otóż fejs jest czyjś i ten ktoś użycza mi u siebie miejsca - niejako - z łaski. Co gorsza, oglądałem film "Social Network", który jednoznacznie obrzydził mi właściciela fejsa jako buca i oszusta. Ktoś taki miałby dyktować mi reguły, z najtrudniejszą do przełknięcia regułą pisania pod nazwiskiem włącznie?
Nie ma mowy, nikt nie pozna mnie jako - powiedzmy inżyniera Kuszelaka - mam zamiar na wieki pozostać leniuchem102.
I jako leniuch102 opiszę niesamowity eksperyment przeprowadzany na żywym ciele pewnej przeciętnej polskiej rodziny. Konkretnie mojej. Otóż rodzina ta, po latach zgodnego korzystania z trzech telefonów-androidów z własnej nieprzymuszonej woli zróżnicowała się na: androidalną matkę, windows phonowego syna i ajfonowego ojca.
Jak się teraz będą dogadywać, jeśli w ogóle?
Który z telefonów zda egzamin, jeśli którykolwiek?
I który wyląduje na śmietniku?
Na ostatnie pytanie stosunkowo łatwo odpowiedzieć - na śmietniku wkrótce wyląduje moje znielubione blackberry, zastępowane właśnie ajfonem.
Ajfonem, który wczoraj właśnie przybył do chaty na bagnach prosto z warszawskiego biura naszej firmy. I który na razie będzie testowany prywatnie, zanim - koło sierpnia - zostanie oficjalnie zaszyfrowany, oprogramowany i wprzęgnięty do sieci korporacyjnej.
Wczorajsze przybycie ajfona 5s zupełnie przypadkowo - wiem to nie do wiary, ale dokładnie tak było - zbiegło się z finalizacją zakupu nokii 520 przez syna. Uzyskałem w ten sposób niesamowitą okazję pierwszego w życiu JEDNOCZESNEGO kontaktu z w/w komórkami, w tym - pierwszy raz z ajfonem w ogóle.
Zapewniam, nie istnieje na tej śmiesznej małej planecie recenzent, który podszedłby w stanie nieuprzedzonej nieświadomości (niepozbawionej jednak pewnej kompetencji, o czym za chwię) do dwóch konkurencyjnych pomysłów na komórkę.
Z tym nieuprzedzeniem to nie do końca: wiem np. że ajfon jest trochę - tak ze cztery razy - droższy od nokii. Zatem zamierzam porównywać buraki do pomarańczy. Że się nie da? Watch me.
Cena może być różna, ale jeden parametr urządzenia mają identyczny: przekątną ekranu. To minimalne 4 cale, zdecydowanie za mało jak na trendy, grawitujące w kierunku już chyba 6 cali, ale akurat w sam raz jak na przeciętną dłoń, która bez pomocy drugiej dłoni jest w stanie ogarnąć kciukiem 4 cale właśnie.
Przypadkowy czytelnik moze się tu lekko obruszyć: na wkus i cwjet tawariszcza niet, dla kogoś w sam raz, np 4 cale dla twoje starej, a komuś - leszczu - i pięć nie wystarcza.
Otóż - leszczu - jeśli Pan Leniuch mówi, że w sam raz, to w sam raz. Moja pierwsza nokia miała jakieś 8 cali przekątnej, 2 kilo wagi i zero piksli, bo dostałem ją w roku 1993, kiedy twoja stara kończyła dzień dobranocką. Mój pierwszy smartfon http://www.theregister.co.uk/2001/08/01/motorola_accompli_008_communicator/ miał przekątną cal i ciut, czyli mniej więcej ile ty - leszczu - podówczas.
Nie no... zdenerwowałem się.
Ciąg dalszy nastąpi.
Albo i nie.
Inne tematy w dziale Technologie