Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
1683
BLOG

W Katyniu winni Niemcy, w Smoleńsku PiS - powrót bolszewii

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 82


       Dzieje się właśnie to, czego wszyscy jako tako obeznani ze sprawą katastrofy smoleńskiej spodziewali się od dawna – po kolei wychodzą na jaw makabryczne fakty i kłamstwa poprzedniego rządu. Dziś sprawa nie jest jednak tak prosta jak 70 czy 100 lat temu – dostęp do informacji jest powszechny, a tego czy innego świadka można wprawdzie uciszyć ale wszystkich nie da się zamknąć w łagrze, cytadeli czy innym równie komfortowym miejscu. Tak więc wiadomo było, że w pewnym momencie prawda o krętactwach poprzedniej ekipy wyjdzie na jaw, nie wiadomo było tylko dokładnie, kiedy to się stanie.

       Ponieważ z „przekopaniem ziemi na metr” tudzież z „rzetelnymi badaniami”, itp. już się nie da nic zrobić – właśnie na oczach całego społeczeństwa wychodzi rozmiar kłamstwa i dociera nawet do głęboko wierzących w PO, postanowiono wymyślić coś nowego a właściwie rozwinąć dawną myśl polegającą w skrócie na tezie, że „po co w ogóle badać katastrofy lotnicze, i szukać winnych niedopatrzeń/przestępstw/itp., skoro zmarłym i tak życia się nie wróci”. Wyznawcy tej tezy rzucają teraz raz po raz w eter, że czymś normalnym jest chowanie ofiar wypadków w jednej mogile i że po 10/04/10 właśnie tak należało postąpić. Albo że makabry, których właśnie jesteśmy świadkami, to wina PiSu. Słusznie ktoś odpowiedział, że wspólne pochówki w jednej mogile bez odpowiedniego szacunku dla zmarłych, to jak najlepsza tradycja oprawców z NKWD i SB. Dalej nie ma sensu się tym zajmować, bo właściwie wszystko jasne. Wart odnotowania jest natomiast fakt, że z powodu zaistniałej sytuacji w dalszym ciągu nikt z odpowiedzialnych i okłamujących naród w żywe oczy nie poczuwa się do żadnej winy. Mało tego, nikt nie uważa za stosowne przeprosić rodziny przechodzące przez tę traumę oraz okłamane i wykpione społeczeństwo. No ale skoro mentalni bolszewicy uważają takie potraktowanie ciał Polaków, w tym wojskowych i wysokich urzędników państwowych, za normalne, to wszystko jest spójne.

       Przychodzi mi przy tym wszystkim na myśl pewne wspomnienie z epoki końca komuny, czyli dla mnie z czasów późnonastoletnich-wczesnodorosłych. Otóż od czasu do czasu spotykałam wtedy na gruncie rodzinno-towarzyskim małżeństwo wówczas w średnim wieku, które zrobiło w komunie dość błyskotliwą karierę w tzw.aparacie partyjno-politycznym. Ludzie poza tym mili i uczynni, wiadomo jednak, co wówczas wiązało się z robieniem kariery w takiej „branży”. Między innymi było to powielanie i powtarzanie wszelkich bzdur i kłamstw, które komuna wpisała na listę swych dogmatów. I tak owi sympatyczni ludzie (których jako zbuntowana nastolatka zawsze uwielbiałam prowokować i wywoływać przy nich „niesłuszne” tematy polityczne i historyczne) powtarzali między innymi niczym mantrę takie rzeczy, że Związek Radziecki to państwo nam bardzo życzliwe albo że morderstwa na Oficerach WP w Katyniu dokonali Niemcy. Wywoływałam moimi prowokacjami dość gwałtowne reakcje niektórych uczestników spotkań (co bardzo mi się podobało, jako że znajdowałam się wtedy w centrum uwagi wszystkich solidnie wnerwionych ludzi) a poza tym myślałam sporo o tych kłamstwach. A gdy już było dość pewne, że komuna się zawali, to zastanawiałam się, co będzie z takimi ludźmi, gdy będzie już można mówić o wszystkim prawdę oficjalnie. Co oni zrobią? Jak się zachowają? Czy jakoś ustosunkują się do tych wygadywanych bzdur i kłamstw? Czy będzie im jakoś głupio? Czy poniosą za to jakąś karę, choćby symboliczną? Albo po prostu, czy zapadną się ze wstydu pod ziemię. Takie pytania wtedy sobie zadawałam – może niezbyt mądre, może naiwne.

       I co się stało po upadku komuny? Ano nic. Nikomu nie było głupio, nikt się o to nie czepiał, nikt się nie musiał do niczego ustosunkowywać. Życie płynęło sobie dalej a ci, którzy opowiadali tak bezczelne i ewidentne kłamstwa, czerpali i korzystali z niego dalej pełną garścią. I ta historia właśnie mi się przypomina, gdy patrzę dziś na załgane gęby tych, którzy dali przyzwolenie na bezczeszczenie ciał Ofiar Katastrofy Smoleńskiej i okłamywali w tej sprawie rodziny i naród. Jedyna nadzieja w tym, że oprócz spraw z wymiaru moralnego - prawdy i kłamstwa czy poczucia winy i wstydu, jest jeszcze do rozwiązania bardzo wymierna i zdefiniowana paragrafami sprawa odpowiedzialności. Pozostaje tylko to, bo na ludzkie odruchy przyzwoitości ze strony odpowiedzialnych już od dawna nikt nie liczy. Ciekawe swoją drogą, jak sprawy potoczą się dalej i czy te upadłe kreatury będą do końca powielać, że nic się nie stało albo że o niczym nie wiedziały.

        


Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka